poniedziałek, 26 lipca 2010

Przepraszam was.

Przepraszam was, ale sprawy poukładały się tak, że wyjeżdżam. Wrócę dopiero około 22 sierpnia. Wtedy mam nadzieje dokończę moją książkę...
Jak na razie chciałam podziękować wam za to, że wogóle to czytaliście. Nawet nie wiecie jak ważne jest dla kogos kto pisze to, że podoba się to innym, że czekają na każdy kolejny rozdział.
Dziękuję!

Mam też nadzieję, że po moim powrocie wciąż będzie tu ktoś zaglądał. Pozdrawiam!
farbowana.

niedziela, 25 lipca 2010

Rozdział 12.

Od tamtego dnia, nie widziałam się z Maćkiem. Dzwoniłam do niego kilka razy, chciałam mu to jeszcze raz wytłumaczyć, ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce. Nie czułam się z tym dobrze, no ale czas leciał, a ja wkońcu o tym zapomniałąm. Dziś 1 sierpnia, a więc moja osiemnastka. Byłam szczęśliwa impreza zapowiadała się super, prawie wszyscy których zaprosiłam mieli się wieczorem wstawić. Bolało mnie jedynie to, że nie będzie tam najważniejszej dla mnie osoby, Łukasza. Wiem, że nie mógł tu przyjść bo wszystko by się wydało. Chciałam nawet go przekonać, że może już czas aby powiedzieć o tym, że jesteśmy razem. Zdałam sobie jednak sprawe, że przez to straci prace. Szuka już czegoś nowego, w swoim zawodzie, ale na razie nie dostał jeszcze żadnej oferty. A ja nie chciałam aby przeze mnie stracił prace u mojej mamy. Oboje wkońcu postanowiliśmy, że poczekamy jeszcze troche, że będziemy jeszcze się z tym ukrywać. Obiecał mi jednak, że jeśli tylko będe mogła wyrwać się z imprezy, to przyjedzie i spotkamy się.

Wszystko było już gotowe, pozostało mi tylko założyć moją błękitną sukienke, szpilki i jechać. Zrobiłam sobie jeszcze loki, spiełam wszystko na bok i wpiełam kwiat. Mogłam już wychodzić.

***

Wieczór był świetny, dostałam mnóstwo prezentów miłych życzeń, wytańczyłam się za wszystkie czasy. Wciąż myślałam jednak o nim, tak bardo chciałabym żeby tu był. I chyba przyciągłam go myślami, bo gdy po raz setny zajrzałam na ekran telefonu, w oczekiwaniu na wiadomość od niego, wkońcu się pojawiła. „ Kochanie, wszystkiego najlepszego. Chciałbym ci jednak złożyć życzenia osobiście. Będę czekał na ciebie, o jedenastej, nad jeziorem, tam gdzie zawsze.” Mogłam się z nim jeszcze dzisiaj zobaczyć, chciałam się z nim zobaczyć, musiałam. Dlatego bez większego zastanowienia odpisałam:” Będę na pewno. Kocham Cię”. Tylko jak wymknąć się z własnej imprezy. Agnieszka! Ona na pewno mi pomoże.

- Przepraszam, przepraszam. Porwę ci ją na chwile- powiedziałam do Michała i pociągłam Agnieszke za ręke.

- Co się dzieje?- zapytała z zaciekawieniem.

- Proszę Cię, proszę, proszę, proszę pomóż mi się jakoś wyrwać stąd chociaż na godzinkę- powiedziałam.

- Ale gdzie ty chcesz się wyrwać… Aha no tak pewnie Łukasz?

- Tak! Proszę cię pomóż mi jakoś. Muszę się z nim zobaczyć. O jedenastej będzie na mnie czekał.

- No dobra. Ale obiecaj, że pożyczysz mi tą swoją wystrzałową czarną kiecke?- powiedziała.

- Co tylko chcesz- powiedziałam, a Agnieszka wzięła kieliszek szampana i wylała na siebie.

- Ale co ty robisz? Miałaś mi przecież pomóc a nie wylewać..- zrozumiałam jednak o co jej chodzi.

- Kocham cię- powiedziałam i pocałowałam ją.

- Te swoje czułości to zostaw sobie dla tego Łukaszka. Idż lepiej do swojej mamy, powiedz jej, że wylałaś na mnie wino i jedziemy do ciebie, po jakieś ciuchy dla mnie. A ja po kluczyki do Michała. Za pięc minut przed restauracją- zadyrygowała.

- Okey.- powiedziałam i pobiegłam szukać mamy.

***

- Dobra jesteśmy, ale pamiętaj o dwunastej musisz być w restauracji, bo jak nie zdążysz na swój własny tort to, to będzie małe przegięcie. Więc masz jakieś 45 minut. Zrozumiano- zapytała.

- Tak jest!- przeciągłam palce do czoła.- Dziękuje ci nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- uściskałam ją.

- No dobra, leć już do tego twojego Romea.- powiedziała,

Gdy doszłam do jeziora, zatkało mnie. Na piasku porostawiane były dziesiątki świeczek, ułożone w ogromne serce. Z głośników samochodu rozbrzmiewał utwór „ What a wonderful Word”, Louisa Amstronga. Wtedy zobaczyłam jego, w jasnych spodniach i białej nie do końca zapiętej koszuli, z bukietem białych lili.

- Łukasz, tu jest ślicznie- powiedziałam i pocałowałam go.

- W końcu to twoje urodziny, nie mogło być inaczej- wręczył mi bukiet- chodź zatańczymy.

Zdjęłam buty, rzuciłam je gdzieś z boku i poszłam za nim. Położył moją ręke na swoim ramieniu, a drugą otulił swoją dłonią.

- Dziękuje Ci.- powiedziałam opierając głowe o jego ramie.

- Za co?- zapytał

- za wszystko za to, że jesteś, za to, że mnie kochasz, za ten piękny wieczór- pocałowałam go, wciąż tańcząc nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.

- Nie złożyłem ci jeszcze życzeń wiesz?- powiedział.

- Jakoś nie zauważyłam.- zaśmiałam się.

- No więc chce ci życzyć abyś, zawsze była tak jaka jesteś, żebyś została sobą. Piękną, mądrą, i kochającą mnie Patrycją, bez której nie wyobrażam sobie mojego życia. Chce żebyś zawsze była szczęśliwa- powiedział.

- Jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa gdy jesteś ze mną- powiedziałam zbliżając swoją twarz do jego, tak, że dzieliły nas już tylko milimetry.

- Kocham cię wiesz?- powiedział głaszcząc mnie po policzku, i przeszywając mnie spojrzeniem.

- Wiem, teraz już wiem- odpowiedziałam, chciałam go pocałować ale odsunął się.

- Poczekaj, jeszcze prezent. Zamknij oczy.

Poczułam jak zapina coś na mojej szyi. Spojrzałam na dekolt, i zobaczyła piękny, naszyjnik. Lśnił milionem kryształów, wyglądał jak te które sławne gwiazdy załadały na rozdanie Oscarów, czy innych ważnych nagród. Jak te które panny młode zakładały na ten najważniejszy w swoim życiu dzień.

- Łukasz jest śliczny- powiedziałam i zaczęłam go całować. Całowaliśmy się tak namiętnie, byliśmy nie zaspokojeni. Zdałam sobie sprawe, że chciałabym zacząć być z nim naprawde. Chciałam cała mu się oddać, chciałam go kochać i pokazać tą miłość.

- Proszę cię wyjedźmy gdzieś sami, wyrwijmy się stąd chociaż na chwile- powiedziałam przerywając na chwilę ten potok pocałunków. Oparłam głowę o jego czoło.

- Ale, przecież nie możemy..- zaczął.

- Proszę cię, wiem że w poniedziałek jedziesz do Krakowa, weż mnie ze sobą, jakoś załatwie to z mamą. Chcę być z tobą, chociaż przez te dwa dni.- powiedziałm.

Odpowiedział mi całując mnie. Wiedziałam, że się zgadza, czułam, że on też tego chce. Byłam szczęśliwa, czułam się taka szczęśliwa. Niestety tę piękne chwile nie mogły trwać wiecznie. Zadzwonił mój telefon, wiedziałam, że to Aga.

- Muszę już wracać.- powiedziałam- Nawet nie wiesz jak chciałabym tu z tobą zostać- przytuliłam się do niego jak najmocniej mogłam.

- Wiem.- przytulił mnie mocno.

- Widzimy się w poniedziałek dobrze?- zapytałam.

- Yhymm- odpowiedział wciąż mnie całując.

Potem już tylko odprowadził mnie do samochodu, trudno było mi się z nim rozstać. Ale pocieszała mnie myśl, że w poniedziałek będę go już miała tylko dla siebie.

- No i jak?- zapytała Agnieszka, odpalając silnik.

- Normalnie. Jest najwspanialszym facetem na świecie, i naprawde go kocham.- odrzekłam rozmarzonym głosem. Nie pytała o nic więcej. Wiedziała co czuje. Gdy wróciłam do restauracji zdążyłam akurat na zdmuchnięcie świeczek na torcie. Zdmuchując te osiemnaście małych płomyczków, wypowiedziałam jedno życzenie- chcę być z nim zawsze, na zawsze.

sobota, 24 lipca 2010

Rozdział 11

- Cześć- usłyszałam głos Agnieszki gdy wracałam do domu.

- Hej. Co ty tu robisz?- spytałam.

- Nic chciałam dowiedzieć się co się z dzieje. Był u mnie nie dawno Maciek, i się o ciebie pytał. Podobno byłyśmy razem na jakimś spotkaniu. Możesz powiedzieć mi o co chodzi?- odrzekła.

- Chodź do mnie, zaraz będzie padać. Tam wszystko ci wytłumacze.

Weszłyśmy do domu.

- Dobry wieczór pani Cegiel- Aga przywitała się z moją mamą.

- Dobry wieczór, Patrycja a gdzie masz Maćka mówiłaś, że idziesz się z nim spotkać?- zapytała.

- Spotkaliśmy po drodze Agnieszke, i poszedł do domu- znów kłamałam.- Teraz idziemy na góre.

Gdy weszłyśmy do pokoju, Agnieszka od razu wypaliła:

- Maciek myśli, że byłaś ze mną, twoja mama, że poszłaś z Maćkiem. O co tu chodzi?- spytała nerwowo.

- Byłam z Łukaszem, musiałam się z nim spotkać.- odpowiedziałam.

- Z Łukaszem?- spytała z ciekawością.

Opowiedziałam jej wszystko po kolei, o naszym pierwszym spotkaniu, o tym co ustaliliśmy dzisiaj.

- Zatkało mnie- powiedziała.

- Słuchaj ja jestem taka szczęśliwa. Kocham go, on kocha mnie.

- No dobra, dobra. Wszystko pięknie cudnie, ale jesteś pewna, że on zrezygnuje z tej swojej Monisi?

- Jestem pewna. Muszę tylko pogadać z Maćkiem, wytłumaczyć mu to jakoś… Ale nie wiem jak się do tego zabrać- powiedziałam.

- No nikt tego za ciebie nie załatwi.

Odprowadziłam trochę Agnieszke i wracając do domu postanowiłam, zadzwonić do Maćka. Umówiłam się z nim na jutro u mnie w domu. Mama z samego rana wyjeżdża, więc będę mogła z nim swobodnie porozmawiać. Tylko tak bardzo nie chciałam go zranić. On jest na prawde w porządku. Zdaje sobie jednak sprawe, że nie można zerwać tak żeby nie zranić drugiej osoby.

***

Nie mogłam spać w nocy, nie wiem czemu, chyba z nerwów. Wstałam już o szóstej zabrałam się za sprzątanie. Potem postanowiłam wyjść i się poopalać. Wyszłam właśnie do ogrodu gdy ktoś podszedł od tyłu i zakrył mi oczy. To był Maciek.

- A co ty tu robisz? Miałeś przyjść popołudniu?- zapytałam.

- Po prostu nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć. Byłem wczoraj po ciebie u Agnieszki, ale nie było cię już.

- Wiem, musiałam jeszcze skoczyć w jedno miejsce. Widzisz chciałam z tobą porozmawiać.

- Chyba wiem o co ci chodzi..- powiedział.

- Jak to wie…- nie zdążyłam dokończyć, gdy zaczął mnie całować. Chciałam mu się wyrwać ale nie mogłam.

- Yhhym- usłyszałam chrząkanie, odwróciłam się i zobaczyłam Łukasza. No to super, teraz pewnie pomyśli sobie, że po prostu go zdradzam.

- Przyniosłem papiery, jest może twoja mama?- zapytał, było widać, że nie jest zadowolony.

- Nie nie ma jej, ale chodż ze mną do biura, wiem o co chodzi.Maciek poczekaj na mnie chwile- odeszliśmy, Łukasz nie odezwał się do mnie ani słowem. Gdy weszliśmy do środka zamknęłam za sobą drzwi i chciałam go pocałować, ale odsunął się ode mnie.

- Łukasz proszę cię…- powiedziałam.

- Widze, że jakoś chyba nie możesz z nim zerwać, albo po prostu nie chcesz.

- Przecież dobrze wiesz, że chce, po to go tu zaprosiłam.

- No ale nie wyglądało na to abyście się rozstawali.

- To on mnie całował zrozum, ja tego nie chciałam- wykrzyknęłam.

- Gdybyś nie chciała to zakończyłabyś to- powiedział.

- Ja nie mówię nic o tym, źe ty wciąż jesteś z Moniką- powiedziałam z wyrzutem.

- Przestań, przecież dobrze wiesz, że jej tu nie ma, nie jestem z nią.- powiedział.

- Proszę cię, przestańmy. To nie ma sensu, ja na prawde nie chciałam się z nim całować.. Wierzysz mi?- spytałam. Zastanowił się i po chwili powiedział:

- Wiem, wiem. Tylko tak bardzo mi na tobie zależy, że po prostu wkurza mnie, kiedy ktokolwiek na ciebie patrzy, nie mówiąc już o całowaniu.- podeszłam do niego.

- Niech się patrzą choćby miliony, dla mnie liczysz się tylko ty rozumiesz?- spytałam.

- Kocham cię wiesz?- powiedział- chodź tu- przyciągnął mnie i zaczął całować. Nie tak jak dotychczas.

To było takie zachłanny, i namiętny pocałunek. Jak by miał być naszym ostatnim. Nie zauważyłam nawet gdy do środka wszedł Maciek.

- Co to ma być?- zapytał z niedowierzaniem i wyszedł.

- Muszę to załatwić- powiedziałam do Łukasza.

- Maciek poczekaj- wybiegłam za nim.

- Zostaw mnie. Jak to długo trwa co? Ile jeszcze chciałaś mnie oszukiwać?- spytał.

- To nie tak, chciałam ci dzisiaj o tym powiedzieć, ale ty zacząłeś mnie całować, potem przyszedł Łukasz…

- Tak Łukasz.. Czy ty nie widzisz, że on jest od ciebie starszy? Skrzywdzi cię zobaczysz- powiedział.

- Wiem, że jest starszy ale kocham go…

- Mnie podobno też kiedyś kochałaś…- odpowiedział.

- Bo tak było naprawde, ale zrozum… Ja nie planowałam tego.- powiedziałam.

- A co na to twoja mama? Wie, że się z nim spotykasz?-zapytał.

- Nie, nie wie- odpowiedziałam cicho- ale proszę cię nie mów jej o niczym- błagałam go.

- Nie wiedziałem, że aż tak kiepskie masz o mnie zdanie. Myślałem, że jestes inna- rzucił i odszedł.

Czułam się jak ostatnia idiotka. Łukasz podszedł i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego, chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Staliśmy tak kilka minut.

- Mała, dobrze już?- zapytał.

- Nie nic nie jest dobrze- powiedziałam z łzami w oczach.- Nie chciałam żeby tak wyszło…

- Wiem, nie martw się. Przemyśli to sobie, ochłonie i porozmawiacie na spokojnie.- powiedział.

- Proszę cię zostań ze mną, mama wróci dopiero wieczorem.- poprosiłam.

- Kochanie wiesz, że nie mogę. Mam zlecenia, muszę rozwieżć towar. Zadzwonie wieczorem. – ujął moja twarz w dłonie i pocałował mnie.

- Obiecujesz?- zapytałam

- Obiecuje- przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego z całych sił.

Rozdział 10.

Rano obudziłam się w świetnym humorze. Nawet lejący deszcze, i hulający za oknem wiatr nie potrafiły zepsuć mi humoru. Mama chyba zauważyła mój dobry nastrój, bo gdy zeszłam na dół od razu zapytała:

- Coś się stało? Jesteś jakaś tak inna? Jakbyś się zakochała.

- No bo jestem zakochana- zaraz jednak zorientowałam się, że nie powinnam tego mówić- już od jakiegoś czasu, przecież wiesz, że ja i Maciek.

Właśnie Maciek, dzwoniła do mnie wczoraj kilka razy, ale nie byłam w stanie z nim rozmawiać, zorientowałby się, że coś jest nie tak. Musze do niego oddzwonić. Zjadłam więc szybko śniadanie, i pobiegłam do góry. Nie zdąrzyłam jednak nawet wycisnąc numeru, a usłyszałam głos mamy, wołającej, że mam gościa. Zeszłam powoli na dół, i stanęłam jak wryta. W przedpokoju stał Maciek.

- Cześć. Co ty tu robisz?- zapytałam.

- Wróciłem, nie cieszysz się?- zapytał.

- Oczywiście, że się ciesze, zaskoczyłeś mnie po prostu.- powiedziałam oschle.

Podszedł przytulił mnie, chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się,

- Nie tutaj, wyjdźmy na zewnątrz. Założyłam buty i wyszłam z nim do ogrodu.

- No i jak było we Francji?- spytałam.

- Nic specjalnego, w sumie to nie mieliśmy nawet kiedy zwiedzać. Ciągle tylko treningi.- odpowiedział.

- Chyba nieźle dali wam tam w kość?- zaśmiałam się.

- Można wytrzymać. No ale wiedziałem, że musze to wytrzymać, jeśli chce jak najprędzej do ciebie wrócić- przejechał dłonią po moich włosach.

- Słuchaj, musze ci coś powiedzieć…- zaczełam, ale przerwał mi jego telefon.

- Przepraszam cię, muszę odebrać- powiedział.

- Sorry kochanie ale musze lecieć, trener organizuje jakieś nagłe spotkanie- powiedział.- Dokończymy to jutro okey?.

- Dobrze- odpowiedziałam.

- Spotkamy się wieczorem. Pa- pocałował mnie w policzek.- Kocham cię wiesz?- powiedział.

- Wiem.

Czułam się okropnie, jak ja miałam mu powiedzieć, że to koniec? Ale muszę to zrobić. Nie mam innego wyjścia. Cała ta sytuacja sprawiła, że czułam się fatalnie. Wróciłam więc do domu, włączyłam telewizor, wzięłam moje ukochane lody i próbowałam się zrelaksować. Usłyszłam dzwoniący telefon, wyciągłam komórke z kieszeni, i od razu poprawił mi się humor. To był Łukasz.

- Halo.

- Cześć mała- powiedział- co robisz?

- Odpoczywam, po ciężkim poranku- powiedziałam.

- A co coś się stało?

- Nie nic… Po prostu tęsknie.

- A za kim tak tęsknisz?- spytał.

- Za kimś wyjątkowym, kto obiecał mi wczoraj, że dzisiaj się spotkamy.

- No to muszę ci powiedzieć, że ten ktoś będzie czekał na ciebie tam gdzie ostatnio, o tej samej porze.

- No to w takim razie już mi się humor poprawił- odpowiedziałam z radością.

- No to do wieczora. Muszę już kończyć, zaraz wyjeżdżam z dostawą.

- Do wieczora- powiedziałam.

- A dokąd to się wybierasz wieczorem?- zapytała mama- pewnie wychodzicie gdzieś z Maćkiem?

Zaskoczyła mnie, nie zauważyłam nawet jak weszła. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy więc po prostu skłamałam:

- Tak, idę z Maćkiem.

- Musicie się pewnie sobą nacieszyć, wkońcu przez jakiś czas go nie było.- powiedziała.

- Tak, musimy. I wtedy przypomniało mi się, że naprawde umówiłam się z Maćkiem na wieczór. Powiedział przecież, że zobaczymy się wieczorem. Znów wpakowałam się w tarapaty, co teraz zrobić? Nie chciałam zaprzepaścić spotkania z Łukaszem, potrzebowałam go. Z drugiej strony chciałam zerwać dzisiaj z Maćkiem. Wkońcu napisałam do Maćka, że muszę się spotkać z Agą, w sprawie mojej osiemnastki. W odpowiedzi napisał: „ Spokojnie, ja i tak dzisiaj nie mógłbym, się wyrwać bo mamy takie małe przyjęcie z trenerem. Baw się dobrze. Zobaczymy się jutro.” Kamień spadł mi z serca, teraz mogłam już spokojnie spotkać się z Łukaszem.

***

Odliczałam minuty do tego wieczoru, i wkońcu się doczekałam. Łukasz czekał już na mnie, w tym samym miejscu co ostatnio. Znów wpatrywał się w wode, wyglądał pięknie, mogłabym tak patrzeć na niego godzinami.

- Cześć- usiadłam obok niego i pocałowałam go.

- Witaj! I co zrobiłaś to o co ostatnio cię prosiłem? Przemyślałaś to wszystko?- zapytał.

- Tak, i nie zmieniłam zdania. Chce z tobą być. A ty?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.- pocałował mnie- Chce żebyś była ze mną.

- A co z Moniką?- spytałam.

- Nic jak tylko wróci, postaram się jej to jakoś wytłumaczyć. Nie chce zrywać z nią przez telefon. To nie było by fair. Rozumiesz?

- Jasne- odparłąm opierając swoje czoło o jego.- W takim razie ja też zerwe z Maćkiem, może nie teraz od razu. Ale chce zrobić to jak najszybciej.

- I chyba musimy się na razie z tym ukrywać, twoja mama by się wściekła, gdyby się dowiedziała, a ja oficjalnie wciąż jestem z jeszcze z Moniką więc sama widzisz.- powiedział.

- Wiem, mogę się ukrywać, mogę robić wszystko. Byleby być z tobą- powiedziałam całując go.

- Oj mała- pocałował mnie w czoło, i przytulił.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, długo. Musieliśmy obgadać tyle rzeczy. Ja opowiadałam mu o moim życiu, o ojcu, on mi o sobie. Mogłabym spędzić z nim tam reszte życia. Ale nie było to możliwe.

czwartek, 22 lipca 2010

Rozdział 9.

Na spotkanie szłam z drżącym sercem, i poszarpanymi nerwami. Nie wiedziałam w ogóle czego mam się spodziewać. Z nerwów stłukłam tuż przed wyjściem flakonik perfum, i szkalnke. Potem długo zastanawiałam się w co się ubrać. Wreszcie założyłam zwiewną sukienkę w kwiaty. Chciałam wyglądać dobrze, chciałam mu się spodobać, chciałam żeby nie mógł oderwać ode mnie wzroku, chciałam żeby znów mnie pocałował, dotknął. Nie chciałam jedynie, żeby powiedział, że to był tylko przykry incydent, który nie powinien mieć miejsca, i nigdy nie może się powtórzyć. Wyobrażałam sobie miliony scenariuszy tego spotkania, miliony słów, wypowiedzianych zdań. Chciałam mieć to już za sobą. Jezioro, ciekawe skąd znał to miejsce? Uwielbiałam tam chodzić, otaczający je piasek tworzył małą plaże, która zastępowała mi morze. Było chłodno, żałowałam, że nie wziełam sweterka. Cała drżałąm, nie wiedziałam tylko czy z zimna, czy z nerwów. Z daleka widziałam już jego samochód. On sam siedział nad brzegiem, mazgrząc coś patykiem na piasku. Zatrzymałam się, nagle brakło mi odwagi, chciałam nawet zawrócić, ale było za późno. Łukasz odwrócił głowe, i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam się tym samym i podeszłam do niego powoli.

- Witaj- powiedział wpatrując się we mnie.

- Cześć- odpowiedziałam. Znów miałam tą nieodpartą chęć pocałowania go, ale musiałam się powstrzymać.

- Ładnie wyglądasz- powiedział.

- Dziękuje, ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać, prawda?- spytałam siadając obok niego, i wpatrując się w toń wody. Postanowiłam udawać obojętną, niedostępną.

- Nie, nie o tym. Chodzi o tamten wieczór, wtedy na imprezie. Widzisz wiesz, że jestem zaręczony… Ja po prostu nie chcę cię skrzywdzić.- powiedział.

- Jak to nie chcesz mnie skrzywdzić?- spytałam spoglądając mu w oczy- Przecież jestem dla ciebie nikim, nikim ważnym, więc nie możesz mnie skrzywdzić.- odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.

- Owszem jesteś dla mnie kimś ważnym, i dlatego nie chce cię zranić.- powiedział.

- Więc nie rób tego- powiedziałam zbliżając się do niego. Czułam jego zapach i bliskość.

- Dlatego właśnie, żeby cię nie krzywdzić, musimy zapomnieć o tamtym wydarzeniu. To nie ma przyszłości- odpowiedział. Czułam trud, w jego głosie. Ciężko było mu to mówić.

- A jeśli ja chce być w taki sposób krzywdzona?- zapytałam, i zbliżyłam swoją twarz do jego, dzieliły nas już milimetry.

- Co jeśli ja chce być tak krzywdzona?- ponowiłam pytanie, spoglądając w jego cudne oczy.

- Sam nie wiem- delikatnie musnął moje wargi. Potem zacząl mnie całować, delikatnie, powoli. Tak jakby nie chciał nigdy skończyć. Ja zresztą też nie chciałam. Czułam, byłam pewna, że czuje to samo co ja, że nie jestem mu obojętna.

- Chce być tak krzywdzona, rozumiesz?- powiedziałam biorąc jego twarz w dłonie.

Nie powiedział nic po prostu mnie przytulił. Czułam się jak w niebie. Czułam jego zapach, zapach jego skóry wymieszany z perfumami. To była najpiękniejsza woń jaką kiedykolwiek czuły moje nozdrza. Tak wtulona spędziłam z nim kilkadziesiąt minut.

- Co my z tym zrobimy?- odezwał się w końcu.

- Nie wiem. Kochasz ją? – zapytałam.

- Monikę?- upewnił się- nie, to raczej przyjaźń, przyzwyczajenie, ale nie miłość.

- Więc odejdż od niej. Ja zostawię Maćka. Wszystko się jakoś poukłada- powiedziałam.

- A co z twoją mamą?

- Nic. Będzie musiała to zaakceptować. Nie długo będę pełnoletnia, nie może mi niczego zabronić- odpowiedziałam.

- Przemyśl to wszystko jeszcze raz okey? Spotkajmy się jutro, dajmy sobie trochę czasu- powiedział cmokając mnie w czoło.

- Ale ja wiem czego chce!- powiedziałam.

- Proszę cię- przyciągnął mój podbródek i pocałował mnie. Później już tylko milczeliśmy, na zmiane całując się i przytulając. Odprowadził mnie do domu, i pojechał. A ja stałam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi.


_________________________________________

Dziękuje wam za to, że poświęcacie mojemu blogowi te kilka chwil. Nie wiecie nawet jakie to dla mnie ważne;**

8.

Do domu wracaliśmy w milczeniu. Tam w ogrodzie, gdy przestał mnie całować, szepnął tylko: nie, nie możemy. Potem była już całkowita cisza. Oddałabym wszystko żeby wiedzieć o cym on teraz myśli. Ale czułam, wiedziałam, że on musi coś do mnie czuć. Inaczej nie poddałby się temu. Gdy zatrzymał się pod domem, zastanawiałam się co powiedzieć. Czy w ogóle coś mówić. Wkońcu jednak ściągłam jego kurtke, którą wciąż miałam na sobie.

- Dzięki- powiedziałam i podałam mu ją- i za kurtkę i za wszystko.

- Nie ma za co- odpowiedział, i nie wiem czemu ale nie spojrzał nawet na mnie. Odeszłam więc do domu. Tam od razu poszłam do siebie, marzyłam tylko o moim łóżku, chciałam zasnąć, i nie myśleć. O dziwo, chyba dzięki temu alkoholowi, udało mi się to.

Następnego dnia obudziłam się dopiero o dwunastej. Głowa mi pękała. Poszłam wziąć zimny prysznic, musiałam się jakoś orzeźwić, obudzić, doprowadzić do porządku. Gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam pukanie do drzwi.

- Cześć, gwiazdo wieczoru- powitała mnie Aga- nie wyglądasz najlepiej.

- I tak się też czuje. Nie narobiłam sobie wczoraj wstydu?- zapytałam.

- Nie, no może trochę, ale wszyscy pytali się gdzie gwiazda parkietu się podziała. Moi wujkowie nie mogli przeżyć gdy dowiedzieli się, że nie ich najlepsza partnerka wróciła do domu.- opowiedziała.

- Boże, aż tak źle?

- Przestań wujek Adam, i wujek Jurek już biją się o to którego z nich synową będziesz- zaśmiała się- strasznie im spasowałaś.

- Eee niech się nie biją, nie warto. – powiedziałam załamana.

- Widze, że masz ogromnego kaca- powiedziała- Poczekaj znam na to pewien sposób. Weszła do kuchni, i zaczeła przygotowywać mi jakąś miksture.

- Owszem mam i to nawet dwa, a jednego moralnego- powiedziałam- Pocałowałam go wczoraj.

Agnieszka znieruchomiała.

- Mówisz serio? – spytała.

- Tak. – odpowiedziałam.

- No i co on na to?

- No właśnie sęk w tym, że odwdzięczył mi się tym samym. Ja nie wiem co ja mam robić.- powiedziałam.

- Nie to się zaczyna robić coraz bardziej skomplikowane- podała mi szklanke- masz wypij to.

- Wiem- upiłam łyk- Okropne- powiedziałam z obrzydzeniem.

- Żadne lekarstwo, nie jest dobre. A to przynajmniej postawi cię na nogi.Pij!- powiedziała- No dobra, no a co potem? Przecież wkońcu chyba przestaliście się całować?

- Chodzi o to, że potem nie było właśnie nic. Powiedział tylko pod nosem” nie nie możemy” i odwiózł mnie do domu. Kiedy się rozstawaliśmy podziękowałam mu, ale on nawet na mnie nie spojrzał, powiedział jedynie, że nie ma za co. Nic z tego nie rozumiem- powiedziałam. A na dodatek chyba się zakochałam.

- Kochanie- przytuliła mnie- musisz z nim po prostu pogadać, wyjaśnić co nie co. Może nie dzisiaj, nie jutro, ale musisz.- powiedziała.

- Nie wiem czy będę umiała. Co ja mam mu powiedzieć? Że to przez to, że byłam pijana? - spytałam.

- Powiedz mu po prostu to co czujesz.

Przytuliłam się do niej. Zawsze mogłam na nią liczyć, zawsze potrafiła mi pomóc.

- Widzisz ty mi tu pomagasz, a ja co? Upiłam się na twojej 18-nastce? Co ze mnie za przyjaciółka?- spytałam ją ze smutkiem.,

- Najlepsza na świecie- odpowiedziała- pozatym za nim się upiłaś to całkiem fajnie się razem bawiłyśmy.- zaśmiała się.

- Wyobrażam to sobie- wtórowałam jej śmiechem.

Agnieszka wyszła, a ja poszłam się ubrać, niedługo miala wrócić mama. Musiałam jakoś wyglądać. Gdy będąc na górze usłyszałam pukanie, byłam pewna, że to ona. Zarzuciłam więc na siebie jedynie szlafrok, i od razu otworzyłam drzwi. Jednak to nie była mama, to był on. Zatkało mnie, na prawdę mnie zatkało. Wyjękłam jedynie ciche „ cześć”

- Cześć odpowiedział widze, że już ci lepiej. Przyjechałem oddać faktury, jest szefowa?- zapytał.

- Nie jeszcze nie wróciła, ale zostaw je, przekaże jej.

- Okey, nie będę musiał dwa razy jeździć- podał mi teczke, dotknięcie jego dłoni znów wywołało u mnie dreszcze- masz jeszcze to- wyciągnął moją torebke- zostawiłaś wczoraj w samochodzie.

- Dzięki. Dzięki za wszystko- dodałm po chwili.

- Posłuchaj wczoraj…- nie zdąrzył dokończyć, bo wróciła moja mama.

- Dzieńdobry- przywitał się z nią- przyniosłem faktury, ale nie było pani więc przekazałem je Patrycji.

- To dobrze. Miło, że się fatygowałeś, mogłeś je przecież przywieżć jutro.- powiedziała.

- Tak ale… miałem tu jeszcze coś do załatwienia. To ja już pójde, dowidzenia.- powiedział, i zniknął za drzwiami, a ja zostałam znów jak głupia zachodząc w głowę, co chciał mi powiedzieć. Wczoraj…Co chciał mi powiedzieć. Usłyszałam dźwięk smsa. To od niego: „ możemy dokończy dzisiaj gdzieś naszą rozmowę? Może być nad jeziorem?” Długo wpatrywałam się w ekran telefonu, ale po chwili odpisałam „ OK. Będę tam o siódmej. Może być?” Odpowiedź przyszła niemal od razu „ Jasne, będę czekał”. Byłam strasznie podekscytowana. Chciał ze mną porozmawiać to już cos, to na pewno lepsze od takiej nieświadomości, niewiedzy. Bałam się tego co usłysze. Ale postanowiłam, że pójde za radą Agnieszki, i po prostu powiem to co czuje. Powiem mu o wszystkim, tylko czy będę miała na to tyle odwagi? Nagle wyrwał mnie głos mamy:

- Hej czy ty mnie w ogóle słuchasz? Pewnie znowu piszesz z Maćkiem?- zapytała

- W sumie… to tak, dawno się nie odzywał.- bo to prawda, ostatnio pisaliśmy kilka dni temu, kiedyś pisał do mnie codziennie. Chociaż tak na prawde to nawet gdyby napisał to i tak nie miałabym ochoty mu odpisać.

- Pytałam jak udała się impreza Agnieszki?- zapytała mama.

- Świetnie, wszyscy się dobrze bawili, dostała świetne prezenty.- powiedziałam bez przekonania.

- Wydaje mi się, że myślami jesteś całkiem gdzieś indziej? Coś się stało?- zapytała.

- Nie po prostu jestem trochę niewyspana- powiedziałam- pójde do siebie, i położe się jeszcze na chwile.

Weszłam po schodach do góry, i zniknęłam w swoim pokoju. Musiałam poukładać sobie w głowie to co mu powiem, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.

środa, 21 lipca 2010

7.

Nadeszła sobota- impreza Agnieszki. Nie mogłam się doczekać wieczoru, była to moja jedyna szansa na to żeby zapomnieć. Przez cały ten czas ciągle biłam się z myślami o Łukaszu, ale wkońcu postanowiłam, że nie. To nie może się udać. On jest starszy i zaręczony. I tak nic by z tego nie wyszło. To pewnie jakieś moje głupie, kolejne zauroczenie. Wmawiałam sobie to całymi dniami, i gdy tylko zaczynałam w to wierzyć to jego widok wszystko niszczył. Po raz pierwszy w życiu żałowałam teraz tego, że mama ma biuro w domu. Widywałam go ilekroć tylko przyjechał po zlecenia. Cieszył mnie jego widok, ale wtedy zapominałam o tym, że nic z tego nie może wyjść. Gdy z nim rozmawiałam wszystko to co wcześniej sobie postanowiłam przestawało mieć znaczenie. Dzisiaj jednak postanowiłam się tylko i wyłącznie dobrze bawić, mama znów wyjechała, więc mogłam wrócić do domu w stanie byle jakim. I postanowiłam z tego skorzystać.

Impreza zaczynała się o osiemnastej. Założyłam fioletową sukienkę, beż ramiączek, do tego szpilki, rozpuszczone włosy, i przeglądając się w lustrze uznałam, że wyglądam całkiem przyzwoicie. W końcu dotarłam na impreze, razem z Anką, która chodziła ze mną i Agnieszką do gimnazjum. Agnieszka wręcz olśniewała, a Michał jak pies nie spuszczał z niej wzroku. Nie dziwie mu się ślicznie wyglądała, a on był w niej szaleńczo zakochany, z wzajemnością zresztą.

- Kochana- dopchałam się w końcu do Agi, ucałowałam ją na powitanie- Wszystkiego najlepszego moja osiemnacho! Miłości, zabawy, imprez i szalonego dorosłego życia.- wręczyłam jej prezent. Śliczny naszyjnik o którym marzyła już od jakiegoś czasu.

- Dzięki kochanie- odpowiedziała- siadaj tu koło mnie, bo dzisiaj będziemy ostro świętować- powiedziała szczęśliwa.

Rzeczywiście ja zaczełam balować już od samego początku wieczoru. Chciałam zapomnieć o wszystkim i o wszystkich. Najpierw był toast na powitanie gości, potem na cześć Agnieszki. A potem to już sama sobie radziłam. Było dużo ludzi, których znałam więc, dużo było też okazji do napicia się. Szalałam na parkiecie, ale sama nie potrzebowałam partnera, no nie licząc Agnieszki. Gdy zrobiono małą przerwe od muzyki, Aga wzięła mnie na bok.

- Dziewczyno, coś ty z sobą zrobiła? Ululałaś się nieźle- powiedziała z rozbawieniem.

- Wiem, i oto chodziło- zachwiałam się- musiałam się jakoś rozluźnić.

- No ale chyba troche przesadziłaś- przecież ty się ledwo na nogach trzymasz.

- Nie, troche mi tylko nie dobrze- odpowiedziałam.

- Jejuu i co ja teraz z tobą zrobie? Chodź wyjdziemy na zewnątrz do ogrodu, może na powietrzu trochę przetrzeźwiejesz.

Agnieszka zaciągła mnie do ogrodu, posadziła na ławce, i powiedziała:

- Musimy do kogoś zadzwonić żeby odwiózł cię do domu. Tylko myśl do kogo dziewczyno.

- Nie wiem, masz- dałam jej telefon- dzwoń gdzie chcesz.

- Dobra pomyślmy, musi to być ktoś, kto nie wygada twojej mamie w jakim jesteś stanie, czyli nikt z twojej rodziny. Czekaj a Łukasz?- spytała.

- Nie wiem, czemu niby miałby przyjechać. Rób co chcesz.- położyłam się na ławce.

- Zadzwonie do niego, i tak nie mamy innego wyboru- wykręciła numer Łukasza. Odebrał niemal od razu.

- Cześć Łukasz, tu Agnieszka, koleżanka Patrycji. Mógłbyś nam pomóc i przyjechać pod restauracje, słoneczną. Bo Patrycja trochę słabo się czuje, a ja nie mogę się urwać z własnej osiemnastki- powiedziała.

- Ok. dzięki, tylko pamiętaj, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. Patrycja będzie czekać tu na ławce, w ogrodzie przy restauracji.- kontynuowała.

- No to załatwione, przyjedzie. Tylko proszę cię nie ruszaj się stąd. Ja musze wracać do środka, bo jak zaczną mnie szukać to znajdą i ciebie.- powiedziała.

- Nie traktuj mnie jak dziecka, ja się tu chwile prześpie- powiedziałam, i zasnełam.

Gdy się obudziłam, on był już obok mnie, położył moją głowe na swoje kolana, i przykrył kurtką.

- No wreszcie, wstałaś.- powiedział.

- Długo tu czekasz? Mogłeś mnie obudzić.- odpowiedziałam, spoglądając na niego. Poprawiając włosy zdałam sobie sprawe, że pewnie wyglądam teraz jak ostatnie czupiradło. Podniosłam się i usiadłam na ławce.

- Alkohol ci chyba nie służy- zapytał ze śmiechem i przejechał dłonią po moich włosach.

- Obiecuje, że już więcej nie tkne kieliszka. Sama nie wiem jak się doprowadziłam do takiego stanu- powiedziałam- Mam nadzieje, że nikt mnie tu nie widział?- spytałam.

- Nie, przynajmniej odkąd ja tu siedze, to nikogo tu nie było. Już ci lepiej?

- Tak, chyba tak.

- No to chodź, odwiozę cię do domu- powiedział, i wstał, wyciągając do mnie rękę.

- Poczekaj chciałam ci podziękować. Dobrze wiem, że raczej nie miałeś ochoty tu przyjeżdżać, ale zrobiłeś to i… naprawde ci dziękuje. I przepraszam z góry za to co zrobie, ale muszę.- powiedziałam, a potem wstałam i delikatnie pocałowałam jego usta. Spojrzałam na niego chciałam powiedzieć, że wiem, że ma narzeczoną i w ogóle, ale nie zdąrzyłam. Ujął moją twarz w swoje dłonie, i odwdzięczył mi się długim i namiętnym a zarazem delikatnym pocałunkiem. Nie wiem czy trwało to 5 sekund, minute, czy godzine, ale nie chciałam żeby przestawał. Chciałam zostać tak na zawsze. Jego miękkie usta sprawiały, że to był jedyny taki pocałunek w moim życiu. Całowałam się już z kilkoma chłopakami, ale nigdy się tak nie czułam. Nigdy nie zdarzyło mi się abym nie mogła się oderwać od czyichś ust. Z nim było inaczej, z nim wszystko było inne. I wtedy zdałam sobie sprawe, że jestem zakochana. Naprawde zakochana.