poniedziałek, 23 sierpnia 2010

It`s over...

Na prawde mam problemy, trudna sytuacja poprostu zmusza mnie do zawieszenia tego bloga. Chociaż wątpie abym do niego wróciła, bo wraz z początkiem roku szkolnego zamieszkam w internacie, nie będe tam miała na tyle dostępu do internetu aby kontynuować tą książke. Mogłam bym to robić jedynie w weekendy, ale weekendy muszę przeznaczać też na coś innego. Nie jest mi łatwo, bo kocham pisać, ale nie mam wyjścia... Nawet jeśli sytuacja i moje problemy się wyprostują, to i tak w ciągu roku szkolnego nie będe miała kiedy pisać...
Przepraszam was.
Może kiedyś...




P.S Chciałabym też żebyście podawali mi linki, jeśli oczywiście możecie, do jakichś fajnych blogów na których osoby piszą właśnie takie swoje własne książki. Bo pomimo tego że nie będe już pisać to nie chce się rozstawać z tym miejscem, dlatego chciałabym czytać blogi i książki innych ludzi. Więc podawajcie śmiało adresy, nie muszą to być blogi tylko na blogspocie.

piątek, 20 sierpnia 2010

Mam prośbę ;)

Moglibyście mi podać jeśli oczywiście znacie linki, do blogów z opowiadaniami? albo takim czymś jak ta książka którą ja piszę? Tylko najlepiej żeby te blogi były tu, na blogspot ;)
Z góry bardzo dziękuje!

A kolejny rozdzialik dziś późnym wieczorem.
Niestety chciałabym dodawać częściej, ale poprostu mam małe kłopoty i nie wyrabiam ;/
Buzioole ; *

czwartek, 19 sierpnia 2010

Rozdział 15.

Łukasz mieszkał w małej kamienicy, podobnej do kilkunastu innych w tej okolicy. Mieszkała na drugim piętrze, w małym mieszkanku. Standardowy pokój, łazienka, kuchnia- kawalerskie mieszkanko. Jednak gdy otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka, od razu uderzyła mnie schludność tego mieszkania. Oczywiście nie było tu czyściutko jak w szpitalu, czego raczej się spodziewałam, ale było na prawde ładnie, i przestronnie. Dużo zdjęć oprawionych w ramki, na jednych jego rodzina, na innych jakieś krajobrazy, budynki, rzeczy. Podobało mi się tu.
- Sam robisz te wszystkie zdjęcia?- spytałam biorąc do ręki aparat leżący na komodzie.
- Od czasu do czasu pstrykam jakieś… Nic szczególnego.
- przestań, gdybym cię nie znała powiedziałabym, że jesteś zawodowcem.
- Chyba przesadzasz- zaśmiał się z kuchni, rozpakowując zakupy, które zrobiliśmy po drodze.- po prostu biore aparat ze sobą w różne miejsca, i jak coś mi się podoba to fotografuje.
- Fajnie, szkoda, że nie zabrałeś do Krakowa, przynajmniej miałabym ładne pamiątki.- powiedziałam zawiedzona wchodząc do kuchni.
- Mylisz się kochanie- zaśmiał się.- w Krakowi też miałem aparat, co prawda mniejszy, i mniej profesjonalny niż ten tutaj ale miałem.
- Ej no to pokaż mi zdjęcia.
- Nie wiem czy chcę żebyś widziała moją amatorską twórczość, bo zważając na twój wygurowany gust mogą…- recytował, zabawnym tonem.
- No przestań naprawde chcę je zobaczyć.- powiedziałam.
- No dobra ale najpierw wybieraj spagethhi czy lasagne?
- Ty umiesz gotować takie rzeczy?- zaśmiałam się.
- Ty jeszcze nie znasz moich możliwości.- pocałował mnie.
- No dobrze to niech będzie spagethi, a gdzie masz ten aparat?- spytałam.
- W torbie, w małej kieszące.
- Dziękuję- pocałowałam go i ukradłam kawałek pomidora który właśnie kroił.
Poszłam do salonu, w sumie to była to sypialnia, salon i gabinet w jednym, i zabrałam się za szukanie aparatu. O dziwo znalazłam go niemal od razu.
- Masz?- usłyszałam głos Łukasza dobiegający z kuchni.
- Mam, zobaczmy co tu stworzyłeś. Ale przecież tak w ogóle to nie widziałam żebyś robił jakiekolwiek zdjęcia?- spytałam zdając sobie z tego sprawe.
- Wiesz, że najlepsze fotki wychodzą wtedy gdy nie wiesz że jesteś fotografowany? No i właśnie ja tak zawsze robie.
- Yhyym- odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Gdy zaczełam przeglądać zdjęcia zdziwiłam się. Pierwsze zdjęcia z samochodu w drodze do Krakowa. Ja śpiąca na siedzeniu, czułam się dziwnie, ale zdjęcia na prawde były śliczne. Potem kilka fotek rynku, gołebi, przechodniów. Później znowu ja najpierw gdy tańcze w tej knajpce, z tym Latynosem, ale Latynosa na nich nie ma, jestem tylko ja. Potem zdjęcia robione gdy tańczymy razem z Łukaszem. Kto mógł je nam robić? Potem znów ja jak śpie w hotelowym pokoju, tego ranka gdy tak mi się przyglądał, następnie jak karmie gołebie, jak spacerujemy po rynku tuż przed wyjazdem. Zdałam sobie sprawe z tego, że jestem na 80% tych zdjęć, i nawet o tym nie wiedziałam.
- Co tam tak cicho? Nie podobają ci się?- zawołał z kuchni Łukasz.
- Nie- zaprzeczyłam, wchodząc do kuchni z aparatem w ręku- tylko dlaczego prawie ciągle jestem tu ja?- spytałam.
- Mówiłem ci przecież, że fotografuje to co mi się podoba.- powiedział odwracając się do mnie, i opierając o kuchenny blat. Nie wiem czemu ale podeszłam do niego i po prostu go pocałowałam, włożyłam w to wszystkie moje siły i uczucia.
- a to za co?- spytał
- Za nic, za to że cię kocham- powiedziałam i znowu zaczęliśmy się całować. Czułam się niesamowicie, wiedziałam, że nie potrzebuje niczego, tylko jego. Wystarczy że jesteśmy razem a ja już jestem najszczęśliwsza na świecie.
- Chyba coś się przypala- powiedziałam odrywając się w końcu od niego.
- Chyba nasza kolacja- powiedział- widzisz rozkojarzyłaś mnie- powiedział całując mnie w nos, i zaczął ratować naszą kolację. A ja zaczełam robić zdjęcia, jemu, nam. Bawiliśmy się przy tym naprawde doborowo. Gdy zjedliśmy już kolację, usiedliśmy przy jego laptopie, i zaczeliśmy je oglądać. Łukasz po kolei zgrywał zdjęcia, a ja siedząc na jego kolanach obserwowałam jego zmagania. Gdy oglądaliśmy te z naszych poczynań w kuchni, płakaliśmy ze śmiechu.
- Może zgrasz mi je na płytę, będę miała do czego wracać jak cię nie będzie przy mnie?- spytałam.
- Jeśli tak bardzo chcesz- uśmiechnął się.
- Tak bardzo chcę- zeszłam z jego kolana- to ty mi tu ładnie zgraj a ja idę zadzwonić do Agi, końcu zbliża się już 22.
- Okej.- odpowiedział.
Agnieszka mieli jeszcze jakieś 45 minut drogi przed sobą. Ucieszyłam się nawet, w końcu mogliśmy jeszcze trochę ze sobą pobyć. Gdy podeszłam do Łukasza zauważyłam, wydrukowane niektóre zdjęcia.
- Proszę, teraz możesz nas sobie nawet powiesić- powiedział dając mi do ręki dużą, wydrukowaną fotografie naszych twarzy.
- Muaaa- dałam mu całusa- dziękuje bardzo.
- A ja powiesze sobie to, moje ulubione.- wtedy pokazał mi zdjęcie mnie, jak śpie, to było tam w tym hotelu. Wtedy gdy budząc się od razu natknęłam się na jego wzrok spoczywający na mojej twarzy. Nigdy nie pomyślałabym że mogę wyglądać tak.. ładnie, korzystnie. To jego zasługa.
- Jest śliczne powiedziałam wpatrując się w fotografie. Dziękuje ci za wszystko wiesz. Za te dni, za kolację, za zdjęcia, za wszystko.
- Nie to ja dziękuje tobie- powiedział, a potem podszedł przytulił mnie i pocałował.
- Kurcze tak mi się nie chcę, ale musimy już jechać wiesz.
- Wiem, niestety wiem- powiedział z żalem.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Rozdział 14 .

- Hej- powiedziałam cicho, otwierając powoli zaspane powieki. Widziałam wpatrzoną we mnie twarz Łukasza. Czułam się dziwnie, patrzył na mnie takim wzrokiem, że dreszcze przebiegły mi po plecach. Ciekawe jak długo już nie śpi.

- Dzieńdobry- ucałował mnie na powitanie- wyspana?

- Taak, nawet bardzo.- uśmiechnęłam się- dawno wstałeś?

- Nie- dotknął dłonią mojej twarzy- Wiesz że jesteś piękna?

- Przestań proszę cię jestem zapewne rozczochrana jak czarownica.- powiedziałam z rozbawieniem.

- Nie, wyglądasz cudownie- pocałował mnie w czoło, potem w nos, i wkońcu nasze usta spotkały się i złączyły w długim pocałunku. Czułam, że chce z nim być, tu i teraz, że chce żeby to się stało. Wkońcu powiedziałam odrywając na chwile swoje usta od jego:

- Chce z tobą być, chce tak na prawde.

- Ja też chce ale nie mogę cię do niczego zmuszać, dlatego jeśli nie jesteś gotowa to powiedz…

- Cii.

Potem wszystko potoczyło się już swoimi torami. Było wspaniale. Był delikatny, czuły, był mój. Zdałam sobie sprawe, że tak na prawde to nie wyobrażam sobie już życia bez niego. Chciałabym z nim zamieszkać, budzić się przy nim każdego ranka, i zasypiać co wieczór. Razem z nim sprzątać, robić zakupy, jeść. Wiem, że to nie możliwe, nie teraz ale chciałabym zamieszkać kiedyś razem z nim.

O szesnastej musieliśmy wyjeżdżać z Krakowa, choć bardzo tego nie chciałam. Ale obiecaliśmy sobie , że wybierzemy się jeszcze gdzieś razem. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w małym przydrożnym zajeżdzie żeby coś zjeść, Zamówiliśmy pizze, i usiedliśmy przy stoliku na tarasie.

- Nawet nie wiesz jak nie chce wracać- powiedziałam patrząc gdzieś w dal ogrodu otaczającego zajazd.

- Myślisz, że ja nie chciałbym zostać- powiedział obejmując moją dłoń- ale obiecuje ci że wyrwiemy się jeszcze gdzieś zobaczysz.

- Wkurza mnie to że nie możemy ze sobą normalnie być, źe musimy się ukrywać, udawać.

- Kochanie jeszcze trochę, już nie długo obiecuje- podszedł do mnie i pocałował mnie. Jednak przerwał nam jego telefon.- Holera dlaczego on zawsze dzwoni w nieodpowiednim momencie- wyciągnął komórkę z kieszeni.

- To Monika- powiedział z kamienną twarzą- lepiej odbiorę okey?

- Jasne- powiedziałam bez przekonania.

Odszedł na bok, i rozmawiał z nią przez jakiś kwadrans. A ja siedziałam tam jak głupia i zachodziłam w głowe czego ona może chcieć. W końcu Łukasz wrócił.

- Długo rozmawialiście- powiedziałam z niechęcią sięgając po kęs pizzy.

- Tak, wiem- usiadł i zaczął jeść- Monika wraca w przyszłym tygodniu.

Skamieniałam.

- Jak to? Już?- zaczęłam zasypywać go pytaniami.

- Tak podobno ma mi coś ważnego do powiedzenia, ale nie mam pojęcia o co może jej chodzić.- powiedział,

- Może chce ślubu? Wróci powie, że to odpowiedni czas, zaczniecie planować…- ciągłam ze łzami w oczach.

- Hej, hej mała- podszedł do mnie i przykucnął przy moim krześle- Posłuchaj nie ożenie się z nią. Kocham Ciebie. Obiecałem ci, że rozstane się z nią gdy tylko wróci? Tak?- spytał.

- Tak, ale…

- I tak będzie. To, że wraca szybciej to plus dla nas, szybciej będziemy mogli skończyć z tymi tajemnicami.- mówiąc to patrzył mi prosto w oczy. I w to właśnie w tych jego oczach widziałam że mówi prawde, że na prawde mnie kocha.

- Przytul mnie- powiedziałam, a on otulił mnie swoimi ramionami.

- Oj mała, mała. Będzie dobrze zobaczysz. Wróci, wytłumacze jej, wszystko jakoś się ułoży. – podniósł mój podbródek do góry.- a teraz jedźmy już co?

- Dobrze- odpowiedziałam, i potulnie poszłam za nim. Dojeżdżaliśmy już gdy zadzwoniła Agnieszka.

- Patrycja przepraszam cię, ale popsuł nam się samochód i wrócimy dopiero późnym wieczorem, więc rozumiesz ty też musisz póżno wrócić bo inaczej może się wszystko wydać- słyszałam przez słuchawke jej zdenerwowanie.

- Nie no przestań. My już co prawda prawie jesteśmy na miejscu, no ale to najwyżej pójde do jakiejś knajpki albo klubu i tam poczekam aż wy wrócicie- opowiedziałam mój plan.

- Naprawde?- spytała.

- Naprawde, nic się nie stało. Wróćcie szczęśliwie i o nic się nie martwcie, tylko poinformujcie mnie o której wrócicie.

- Okey. Do zobaczenia kochana- powiedziała Aga i rozłączyła się.

- Stało się coś?- spytał Łukasz.

- Agnieszce i Michałowi popsuł się samochód i wrócą wieczorem dopiero, czyli ja też muszę dopiero wtedy pojawić się w domu. – opowiedziałam mu całą historie.- pójde posiedzieć do jakiejś knajpki albo restauracji i jakoś dotrwam do wieczora.

- Nie, mam lepszy pomysł. Pojedźmy do mnie, a potem podrzuce cię tutaj.- powiedział.

- Wiesz że pierwszy raz mnie do siebie zapraszasz- powiedziałam z uśmiechem.

- Wiem, i wiem, że to trochę za późno ale wcześniej nie było jakoś okazji. A tak na prawde to jestem głodny i potrzebuje kogoś kto ugotuje mi pyszną kolacje, no i wypadło na ciebie.- parsknął śmiechem.

- Wiesz co, to ja nie wiem czy chce cię jednak odwiedzać- powiedziałam z udawaną złością.

- No żartuje, będzie mi bardzo miło jeśli spędzisz jeszcze te kilka godzin ze mną. A pyzatym i tak nie potrafisz się na mnie gniewać- powiedział i przechylając się do mnie dał mi buziaka.

- Ej- odsunęłam ręką jego głowę- patrz na drogę lepiej- uśmiechnęłam się.



Hej! wróciłam wcześniej więc dodaje kolejny rozdział. Jeśli mi się uda to późnym wieczorem będzie też następny .;) Cieszy mnie bardzo że mam już 7 obserwatorów, to na prawde daje mi nadzieje na to, że komuś podoba się to co piszę ; DD Buziakii ;****

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Rozdział 13

Nadszedł poniedziałek, długo przeze mnie wyczekiwany. Dwa dni tylko z nim. Zdawałam sobie oczywiście sprawe z tego, że ona tam będzie musiał pracować, ale wiedziałam, że wieczory, noce będziemy spędzać razem. Wtedy po naszym ostatnim spotkaniu długo zastanawiałam się co powiedzieć mamie. Jednak znów z pomocą przybyła Agnieszka. Razem z Michałem jechali do ciotki, na kilka dni. Mamie sprzedałam więc wersje, że jade razem z nimi do ciotki Agnieszki, która mieszka w okolicach Krakowa. Mama oczywiście od razu się zgodziła, do tej pory całe wakacje spędziłam w domu, więc miałam prawo gdzieś wyjechać. Łukasz jechał już o szóstej. Aga mieli jechać później, ale za moją namową postanowili wyjechać wcześniej. Wkońcu musiałam wszystko dopracować, gdyby mama spotkała ich gdzieś przed wyjazdem, zważając na to że ja o szóstej wyszłam z domu, mogłaby się dokapować. Ale wszystko poszło po mojej myśli.

Łukasz czekał na mnie na przystanku. Spacerował po chodniku, gdy ja spokojnie zmierzałam w jebgo strone. Jednak gdy się do mnie obrócił i zobaczyłam ten jego uśmiech, nie mogłam się powstrzymać, rzuciałam torbę, wskoczyłam mu na biodra i zaczełam go całować.

- Hej- powiedział przerywając pocałunki- bałem się, że jednak nie przyjdziesz, że nie udało ci się nic wymyśleć, że...

- Ciii..- położyłam palec na jego ustach- Mówiłam ci, że chce spędzić z tobą choćby te dwa dni, że zrobie wszystko.- mówiłam szeptem.

- No i dotrzymałaś słowa- przytulił mnie. - Jedziemy- spytał- przed nami jakieś trzy godziny drogi.

- Jedziemy- odpowiedziałam- z tobą wszędzie- pocałowałam go jeszcze, a potem już jechaliśmy. Całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Opowiadaliśmy sobie na wzajem o naszym życiu, o tym o czym jeszcze nie zdążyliśmy porozmawiać. Czułam się wspaniali, mogłabym tak jechać z nim na koniec świata. Potrzebowałam tylko jego, nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne.

***

Gdy dojechaliśmy na miejsce było już południe. Kraków skąpany był w słońcu. Byłam tu już kilkanaście razy, i dobrze znałam to miejsce. Ale zawsze gdy wracałam w jego bramy i podobało mi się jeszcze bardziej. Pojechaliśmy do hotelu w którym mieliśmy zarezerwowany pokój. Może nie był to pięcio gwiazdkowy, luksusowy hotel, ale miał swój charakter. Był skromny a zarazem przytulny i miły. Dobrze się tu czułam. Łukasz wniósł nasze torby i wkońcu mogłam się do niego przytulić. Podeszłam do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie pocałowałam go.

- To co teraz zrobimy?- spytałam zalotnie.

- Najchętniej to bym tu z tobą został, ale za pół godziny muszę być u klienta- odpowiedział odwzajemniając moje pocałunki.

- Więc zostań. Jeden klient w tę, czy we wtę…- znów go pocałowałam.

- Gdybym był swoim szefem to nie wachałbym się ani chwili. Rzuciłbym go w cholere i został z tobą.- przygryzł moją wargę.- Ale szefem jest twoja mama, więc chyba nie mam wyjścia.- odpowiedział, pocałował mnie jeszcze, i wyszedł. Zawrócił jednak:

- wybierzemy się gdzieś jak wrócę okey? - powiedział, wychylając głowę zza drzwi.

- A o której wrócisz?- zapytałam

- Około 17, a więc tak o 18 możemy wychodzić. Muszę już lecieć- rzucił.

- Kocham cię wiesz?- powiedziałam, ale on zamknął za sobą drzwi. Myślałam, że nie słyszał, ale nagle wparował do pokoju, pocałował mnie, i powiedział:

- Ale ja ciebie mocniej- wyznał, i wyszedł pospiesznie.

Stałam tam i uśmiechałam się sama do siebie. Przez okno widziałam jak odjeżdża. Wzięłam więc torbę, klucze i wyszłam pospacerować trochę po mieście. Nakarmiłam gołębie, zwiedziłam znane mi uliczki, ulice i miejsca. Wróciłam do hotelu i wziełam długą, gorącą kąpiel. Założyłam zwiewną białą sukienkę, kremowe sandałki-rzymianki. Włosy rozpuściłam, i wpiełam w nie małą białą lilię. Gdy skończyłam się szykować, było wpół do szóstej, a Łukasza jeszcze nie było. Postanowiłam do niego zadzwonić. Czekałam właśnie aż odbierze, gdy usłyszałam klucz zgrzytający zamku.

- Już jestem, - podbiegł i pocałował mnie w czoło- przepraszam cie daj mi pięc minut- spojrzał na mnie i zamilkł,

- Ślicznie wyglądasz- powiedział

- Spóżniłeś się. Masz dziesięć minut żeby się naszykować, i ani sekundy więcej.- nakazałam mu palcem.

- Oj dobrze, dobrze. Nie wkurzaj się, po prostu musiałem dłużej zostać- tłumaczył się i cmoknął mnie w czoło.

- Zostało ci tylko dziewięc minut- powiedziałam rozbawiona.

- Przecież wiem że nie potrafiłabyś się na mnie gniewać.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami łazienki. Czekałam na niego dosłownie dziesięć minut. Szybko mu poszło, ale wyglądał świetnie. W sumie to wcale nie widziałm w nim tej 10 letniej różnicy pomiędzy nim a moimi rówieśnikami. Dla mnie był młody, i zabójczo przystojny.

- To co lecimy?- zapytał.

- Lecimy.- odpowiedziałam.

Wyszliśmy z hotelu, o objęci spacerowaliśmy po zapadającym w mrok Krakowie. Nie mieliśmy żadnego konkretnego celu, po prostu chodziliśmy, gadaliśmy, i przytulaliśmy się. Postanowiliśmy wkońcu zatrzymać się w jakiejś knajpce. Trwał tam właśnie wieczorek latynoamerykański. Moja ukochana muzyka, i ukochana salsa. Kochałam takie rytmy. W dużym, zielonym ogrodzie rozstawiony był parkiet, cały zapełniony w tańczących parach, a wokół nich świeciły się setki białych lampionów zawieszonych na krzakach, drzewkach.

- Chodź zatańczymy- pociągłam Łukasza za rękę.

- O nie! Ja nie umiem tańczyć- odpowiedział.

- No przestań. W sobotę umiałeś a teraz już nie?- spytałam z uśmiechem.

- To było co innego, wtedy byliśmy sami, a tu jest za dużo ludzi.- powiedział naburmuszony.

Nagle podleciał do mnie jakiś męźczyzna i porwał mnie do tańca. Nie był tutejszy, miał ciemną karnację, ale mówił po polsku.

- Taka ładna dziewczyna nie powinna stać i się nie bawić- mówił ze śmiesznym akcentem, pomijając poprawną składnie. Był zabawny i fantastycznie tańczył. Gdy spojrzałam na Łukasza widać było jak patrzy na nas z zazdrością popijając drinka. Z jednej strony pochlebiało mi to, był o mnie zazdrosny więc coś do mnie czuje. Z drugiej jednak, było mi go szkoda. No ale coż jak trochę pocierpi to nic mu się nie stanie. Potańczyłam chwile z Raulem, tak przedstawił mi się męźczyzna, gdy usłyszałam:

- Dobra już starczy, odbijany- powiedział Łukasz i klasnął w dłonie.

- Ooo już się nie wstydzisz?- zapytałam z rozbawieniem.

- Nie mogłem po prostu patrzeć jak ten typek pożera cię wzrokiem.- odrzekł.

- Czyżbyś był zazdrosny?- spytałam i gdy właśnie pochylił mnie ku ziemi.

- Tak jestem cholernie zazdrosny- odpowiedział stawiając mnie powrotem na ziemie i przyciągając do siebie. Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go. Potem już tylko tańczyliśmy. Był znakomitym tancerzem. Salse tańczył jak prawdziwy zawodowiec, w ogóle chyba dobrze czuł się w tych rytmach. Przez cały czas spoglądałam w jego oczy, były jak zwykle ogromne, niesamowite, nie ziemskie. Puścił do mnie delikatnie oczko, a ja uśmiechnęłam się i odwdzięczyłam się pocałunkiem. Nie wiem ile tak tańczyliśmy nieprzerwalnie całując się, ale w pewnej chwili powiedział:

- Wracajmy, chcę cię mieć już tylko dla siebie.

- Mhmm- zgodziłam się i oparłam swoje czoło o jego. Czułam, chciałam być z nim dziś naprawdę. Kiedyś zastanawiałam się czy można czuć, że to ten jedyny, ten właściwy. I tak można, teraz chciałam być już cała jego. Wracając do hotelu nie wypuszczał mnie z ramion. A wchodząc do pokoju już wciąż całowaliśmy się. Usiedliśmy na łóżko i całując się zaczełam rozpinać mu koszule.

- Poczekaj- powiedział- jesteś pewna, że tego chcesz- zapytał cicho.

- Kocham cię wiesz- domyślił się że tak, że jestem tego pewna. I gdy znów zaczęliśmy się całować, zadzwonił telefon.

- Cholera- zaklął.

- Odbierz, jest późno może to coś ważnego- powiedziałam.

-Halo- odebrał bez chęci telefon.

Byłam zła, że ktoś przeszkodził nam w takiej chwili, chciałam tego, zaczęło się tak wspaniale. Objęłam go w pasie i całując jego ramie czekałam aż skończy rozmawiać. Wreszcie odłożył telefon.

- Kochanie przepraszam cię, ale muszę na chwile jechać do tego klienta, coś mu się nie zgadza..- powiedział łapiąc mnie za podbródek.

- Wróć szybko dobrze? Będę na ciebie czekać.

- Jak najszybciej się da- pocałował mnie, założył powrotem koszule i wyszedł.

Czekając na niego wziełam prysznic i założyłam koszule Łukasza. Była już północ a jego wciąż nie było. Położyłam się więc i czekałam na niego, jednak nim się obejrzałam zasnełąm. Obudził mnie dopiero wracający Łukasz. Spojrzałam na zegarek, była druga.

- Zasnełam- powiedziałam przecierając zaspane oczy.

- Musiałem sprawdzić jeszcze raz towar i faktury, facet doczepił się, że chyba się pomyliłem… Zresztą nie ważne. Wiesz, że ślicznie ci w tej koszuli- powiedział tym swoim zawiadowskim głosikiem, i położył się obok mnie. Zaśmiałam się i wtuliłam w niego najmocniej jak tylko mogłam. Tak zasneliśmy…

____________________________________________________________________________________

Napisałam ten rozdział bo wcześniej wróciłam z pierwszego wyjazdu, i postanowiłam zostawić wam co do poczytania. Jutro jednak znów wyjeżdżam i wracam około 22 sierpnia. Postaram się dodać coś zaraz po powrocie ; D

Do zobaczenia ; )

poniedziałek, 26 lipca 2010

Przepraszam was.

Przepraszam was, ale sprawy poukładały się tak, że wyjeżdżam. Wrócę dopiero około 22 sierpnia. Wtedy mam nadzieje dokończę moją książkę...
Jak na razie chciałam podziękować wam za to, że wogóle to czytaliście. Nawet nie wiecie jak ważne jest dla kogos kto pisze to, że podoba się to innym, że czekają na każdy kolejny rozdział.
Dziękuję!

Mam też nadzieję, że po moim powrocie wciąż będzie tu ktoś zaglądał. Pozdrawiam!
farbowana.

niedziela, 25 lipca 2010

Rozdział 12.

Od tamtego dnia, nie widziałam się z Maćkiem. Dzwoniłam do niego kilka razy, chciałam mu to jeszcze raz wytłumaczyć, ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie chce. Nie czułam się z tym dobrze, no ale czas leciał, a ja wkońcu o tym zapomniałąm. Dziś 1 sierpnia, a więc moja osiemnastka. Byłam szczęśliwa impreza zapowiadała się super, prawie wszyscy których zaprosiłam mieli się wieczorem wstawić. Bolało mnie jedynie to, że nie będzie tam najważniejszej dla mnie osoby, Łukasza. Wiem, że nie mógł tu przyjść bo wszystko by się wydało. Chciałam nawet go przekonać, że może już czas aby powiedzieć o tym, że jesteśmy razem. Zdałam sobie jednak sprawe, że przez to straci prace. Szuka już czegoś nowego, w swoim zawodzie, ale na razie nie dostał jeszcze żadnej oferty. A ja nie chciałam aby przeze mnie stracił prace u mojej mamy. Oboje wkońcu postanowiliśmy, że poczekamy jeszcze troche, że będziemy jeszcze się z tym ukrywać. Obiecał mi jednak, że jeśli tylko będe mogła wyrwać się z imprezy, to przyjedzie i spotkamy się.

Wszystko było już gotowe, pozostało mi tylko założyć moją błękitną sukienke, szpilki i jechać. Zrobiłam sobie jeszcze loki, spiełam wszystko na bok i wpiełam kwiat. Mogłam już wychodzić.

***

Wieczór był świetny, dostałam mnóstwo prezentów miłych życzeń, wytańczyłam się za wszystkie czasy. Wciąż myślałam jednak o nim, tak bardo chciałabym żeby tu był. I chyba przyciągłam go myślami, bo gdy po raz setny zajrzałam na ekran telefonu, w oczekiwaniu na wiadomość od niego, wkońcu się pojawiła. „ Kochanie, wszystkiego najlepszego. Chciałbym ci jednak złożyć życzenia osobiście. Będę czekał na ciebie, o jedenastej, nad jeziorem, tam gdzie zawsze.” Mogłam się z nim jeszcze dzisiaj zobaczyć, chciałam się z nim zobaczyć, musiałam. Dlatego bez większego zastanowienia odpisałam:” Będę na pewno. Kocham Cię”. Tylko jak wymknąć się z własnej imprezy. Agnieszka! Ona na pewno mi pomoże.

- Przepraszam, przepraszam. Porwę ci ją na chwile- powiedziałam do Michała i pociągłam Agnieszke za ręke.

- Co się dzieje?- zapytała z zaciekawieniem.

- Proszę Cię, proszę, proszę, proszę pomóż mi się jakoś wyrwać stąd chociaż na godzinkę- powiedziałam.

- Ale gdzie ty chcesz się wyrwać… Aha no tak pewnie Łukasz?

- Tak! Proszę cię pomóż mi jakoś. Muszę się z nim zobaczyć. O jedenastej będzie na mnie czekał.

- No dobra. Ale obiecaj, że pożyczysz mi tą swoją wystrzałową czarną kiecke?- powiedziała.

- Co tylko chcesz- powiedziałam, a Agnieszka wzięła kieliszek szampana i wylała na siebie.

- Ale co ty robisz? Miałaś mi przecież pomóc a nie wylewać..- zrozumiałam jednak o co jej chodzi.

- Kocham cię- powiedziałam i pocałowałam ją.

- Te swoje czułości to zostaw sobie dla tego Łukaszka. Idż lepiej do swojej mamy, powiedz jej, że wylałaś na mnie wino i jedziemy do ciebie, po jakieś ciuchy dla mnie. A ja po kluczyki do Michała. Za pięc minut przed restauracją- zadyrygowała.

- Okey.- powiedziałam i pobiegłam szukać mamy.

***

- Dobra jesteśmy, ale pamiętaj o dwunastej musisz być w restauracji, bo jak nie zdążysz na swój własny tort to, to będzie małe przegięcie. Więc masz jakieś 45 minut. Zrozumiano- zapytała.

- Tak jest!- przeciągłam palce do czoła.- Dziękuje ci nie wiem co bym bez ciebie zrobiła- uściskałam ją.

- No dobra, leć już do tego twojego Romea.- powiedziała,

Gdy doszłam do jeziora, zatkało mnie. Na piasku porostawiane były dziesiątki świeczek, ułożone w ogromne serce. Z głośników samochodu rozbrzmiewał utwór „ What a wonderful Word”, Louisa Amstronga. Wtedy zobaczyłam jego, w jasnych spodniach i białej nie do końca zapiętej koszuli, z bukietem białych lili.

- Łukasz, tu jest ślicznie- powiedziałam i pocałowałam go.

- W końcu to twoje urodziny, nie mogło być inaczej- wręczył mi bukiet- chodź zatańczymy.

Zdjęłam buty, rzuciłam je gdzieś z boku i poszłam za nim. Położył moją ręke na swoim ramieniu, a drugą otulił swoją dłonią.

- Dziękuje Ci.- powiedziałam opierając głowe o jego ramie.

- Za co?- zapytał

- za wszystko za to, że jesteś, za to, że mnie kochasz, za ten piękny wieczór- pocałowałam go, wciąż tańcząc nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.

- Nie złożyłem ci jeszcze życzeń wiesz?- powiedział.

- Jakoś nie zauważyłam.- zaśmiałam się.

- No więc chce ci życzyć abyś, zawsze była tak jaka jesteś, żebyś została sobą. Piękną, mądrą, i kochającą mnie Patrycją, bez której nie wyobrażam sobie mojego życia. Chce żebyś zawsze była szczęśliwa- powiedział.

- Jestem szczęśliwa. Jestem szczęśliwa gdy jesteś ze mną- powiedziałam zbliżając swoją twarz do jego, tak, że dzieliły nas już tylko milimetry.

- Kocham cię wiesz?- powiedział głaszcząc mnie po policzku, i przeszywając mnie spojrzeniem.

- Wiem, teraz już wiem- odpowiedziałam, chciałam go pocałować ale odsunął się.

- Poczekaj, jeszcze prezent. Zamknij oczy.

Poczułam jak zapina coś na mojej szyi. Spojrzałam na dekolt, i zobaczyła piękny, naszyjnik. Lśnił milionem kryształów, wyglądał jak te które sławne gwiazdy załadały na rozdanie Oscarów, czy innych ważnych nagród. Jak te które panny młode zakładały na ten najważniejszy w swoim życiu dzień.

- Łukasz jest śliczny- powiedziałam i zaczęłam go całować. Całowaliśmy się tak namiętnie, byliśmy nie zaspokojeni. Zdałam sobie sprawe, że chciałabym zacząć być z nim naprawde. Chciałam cała mu się oddać, chciałam go kochać i pokazać tą miłość.

- Proszę cię wyjedźmy gdzieś sami, wyrwijmy się stąd chociaż na chwile- powiedziałam przerywając na chwilę ten potok pocałunków. Oparłam głowę o jego czoło.

- Ale, przecież nie możemy..- zaczął.

- Proszę cię, wiem że w poniedziałek jedziesz do Krakowa, weż mnie ze sobą, jakoś załatwie to z mamą. Chcę być z tobą, chociaż przez te dwa dni.- powiedziałm.

Odpowiedział mi całując mnie. Wiedziałam, że się zgadza, czułam, że on też tego chce. Byłam szczęśliwa, czułam się taka szczęśliwa. Niestety tę piękne chwile nie mogły trwać wiecznie. Zadzwonił mój telefon, wiedziałam, że to Aga.

- Muszę już wracać.- powiedziałam- Nawet nie wiesz jak chciałabym tu z tobą zostać- przytuliłam się do niego jak najmocniej mogłam.

- Wiem.- przytulił mnie mocno.

- Widzimy się w poniedziałek dobrze?- zapytałam.

- Yhymm- odpowiedział wciąż mnie całując.

Potem już tylko odprowadził mnie do samochodu, trudno było mi się z nim rozstać. Ale pocieszała mnie myśl, że w poniedziałek będę go już miała tylko dla siebie.

- No i jak?- zapytała Agnieszka, odpalając silnik.

- Normalnie. Jest najwspanialszym facetem na świecie, i naprawde go kocham.- odrzekłam rozmarzonym głosem. Nie pytała o nic więcej. Wiedziała co czuje. Gdy wróciłam do restauracji zdążyłam akurat na zdmuchnięcie świeczek na torcie. Zdmuchując te osiemnaście małych płomyczków, wypowiedziałam jedno życzenie- chcę być z nim zawsze, na zawsze.

sobota, 24 lipca 2010

Rozdział 11

- Cześć- usłyszałam głos Agnieszki gdy wracałam do domu.

- Hej. Co ty tu robisz?- spytałam.

- Nic chciałam dowiedzieć się co się z dzieje. Był u mnie nie dawno Maciek, i się o ciebie pytał. Podobno byłyśmy razem na jakimś spotkaniu. Możesz powiedzieć mi o co chodzi?- odrzekła.

- Chodź do mnie, zaraz będzie padać. Tam wszystko ci wytłumacze.

Weszłyśmy do domu.

- Dobry wieczór pani Cegiel- Aga przywitała się z moją mamą.

- Dobry wieczór, Patrycja a gdzie masz Maćka mówiłaś, że idziesz się z nim spotkać?- zapytała.

- Spotkaliśmy po drodze Agnieszke, i poszedł do domu- znów kłamałam.- Teraz idziemy na góre.

Gdy weszłyśmy do pokoju, Agnieszka od razu wypaliła:

- Maciek myśli, że byłaś ze mną, twoja mama, że poszłaś z Maćkiem. O co tu chodzi?- spytała nerwowo.

- Byłam z Łukaszem, musiałam się z nim spotkać.- odpowiedziałam.

- Z Łukaszem?- spytała z ciekawością.

Opowiedziałam jej wszystko po kolei, o naszym pierwszym spotkaniu, o tym co ustaliliśmy dzisiaj.

- Zatkało mnie- powiedziała.

- Słuchaj ja jestem taka szczęśliwa. Kocham go, on kocha mnie.

- No dobra, dobra. Wszystko pięknie cudnie, ale jesteś pewna, że on zrezygnuje z tej swojej Monisi?

- Jestem pewna. Muszę tylko pogadać z Maćkiem, wytłumaczyć mu to jakoś… Ale nie wiem jak się do tego zabrać- powiedziałam.

- No nikt tego za ciebie nie załatwi.

Odprowadziłam trochę Agnieszke i wracając do domu postanowiłam, zadzwonić do Maćka. Umówiłam się z nim na jutro u mnie w domu. Mama z samego rana wyjeżdża, więc będę mogła z nim swobodnie porozmawiać. Tylko tak bardzo nie chciałam go zranić. On jest na prawde w porządku. Zdaje sobie jednak sprawe, że nie można zerwać tak żeby nie zranić drugiej osoby.

***

Nie mogłam spać w nocy, nie wiem czemu, chyba z nerwów. Wstałam już o szóstej zabrałam się za sprzątanie. Potem postanowiłam wyjść i się poopalać. Wyszłam właśnie do ogrodu gdy ktoś podszedł od tyłu i zakrył mi oczy. To był Maciek.

- A co ty tu robisz? Miałeś przyjść popołudniu?- zapytałam.

- Po prostu nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć. Byłem wczoraj po ciebie u Agnieszki, ale nie było cię już.

- Wiem, musiałam jeszcze skoczyć w jedno miejsce. Widzisz chciałam z tobą porozmawiać.

- Chyba wiem o co ci chodzi..- powiedział.

- Jak to wie…- nie zdążyłam dokończyć, gdy zaczął mnie całować. Chciałam mu się wyrwać ale nie mogłam.

- Yhhym- usłyszałam chrząkanie, odwróciłam się i zobaczyłam Łukasza. No to super, teraz pewnie pomyśli sobie, że po prostu go zdradzam.

- Przyniosłem papiery, jest może twoja mama?- zapytał, było widać, że nie jest zadowolony.

- Nie nie ma jej, ale chodż ze mną do biura, wiem o co chodzi.Maciek poczekaj na mnie chwile- odeszliśmy, Łukasz nie odezwał się do mnie ani słowem. Gdy weszliśmy do środka zamknęłam za sobą drzwi i chciałam go pocałować, ale odsunął się ode mnie.

- Łukasz proszę cię…- powiedziałam.

- Widze, że jakoś chyba nie możesz z nim zerwać, albo po prostu nie chcesz.

- Przecież dobrze wiesz, że chce, po to go tu zaprosiłam.

- No ale nie wyglądało na to abyście się rozstawali.

- To on mnie całował zrozum, ja tego nie chciałam- wykrzyknęłam.

- Gdybyś nie chciała to zakończyłabyś to- powiedział.

- Ja nie mówię nic o tym, źe ty wciąż jesteś z Moniką- powiedziałam z wyrzutem.

- Przestań, przecież dobrze wiesz, że jej tu nie ma, nie jestem z nią.- powiedział.

- Proszę cię, przestańmy. To nie ma sensu, ja na prawde nie chciałam się z nim całować.. Wierzysz mi?- spytałam. Zastanowił się i po chwili powiedział:

- Wiem, wiem. Tylko tak bardzo mi na tobie zależy, że po prostu wkurza mnie, kiedy ktokolwiek na ciebie patrzy, nie mówiąc już o całowaniu.- podeszłam do niego.

- Niech się patrzą choćby miliony, dla mnie liczysz się tylko ty rozumiesz?- spytałam.

- Kocham cię wiesz?- powiedział- chodź tu- przyciągnął mnie i zaczął całować. Nie tak jak dotychczas.

To było takie zachłanny, i namiętny pocałunek. Jak by miał być naszym ostatnim. Nie zauważyłam nawet gdy do środka wszedł Maciek.

- Co to ma być?- zapytał z niedowierzaniem i wyszedł.

- Muszę to załatwić- powiedziałam do Łukasza.

- Maciek poczekaj- wybiegłam za nim.

- Zostaw mnie. Jak to długo trwa co? Ile jeszcze chciałaś mnie oszukiwać?- spytał.

- To nie tak, chciałam ci dzisiaj o tym powiedzieć, ale ty zacząłeś mnie całować, potem przyszedł Łukasz…

- Tak Łukasz.. Czy ty nie widzisz, że on jest od ciebie starszy? Skrzywdzi cię zobaczysz- powiedział.

- Wiem, że jest starszy ale kocham go…

- Mnie podobno też kiedyś kochałaś…- odpowiedział.

- Bo tak było naprawde, ale zrozum… Ja nie planowałam tego.- powiedziałam.

- A co na to twoja mama? Wie, że się z nim spotykasz?-zapytał.

- Nie, nie wie- odpowiedziałam cicho- ale proszę cię nie mów jej o niczym- błagałam go.

- Nie wiedziałem, że aż tak kiepskie masz o mnie zdanie. Myślałem, że jestes inna- rzucił i odszedł.

Czułam się jak ostatnia idiotka. Łukasz podszedł i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego, chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Staliśmy tak kilka minut.

- Mała, dobrze już?- zapytał.

- Nie nic nie jest dobrze- powiedziałam z łzami w oczach.- Nie chciałam żeby tak wyszło…

- Wiem, nie martw się. Przemyśli to sobie, ochłonie i porozmawiacie na spokojnie.- powiedział.

- Proszę cię zostań ze mną, mama wróci dopiero wieczorem.- poprosiłam.

- Kochanie wiesz, że nie mogę. Mam zlecenia, muszę rozwieżć towar. Zadzwonie wieczorem. – ujął moja twarz w dłonie i pocałował mnie.

- Obiecujesz?- zapytałam

- Obiecuje- przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego z całych sił.

Rozdział 10.

Rano obudziłam się w świetnym humorze. Nawet lejący deszcze, i hulający za oknem wiatr nie potrafiły zepsuć mi humoru. Mama chyba zauważyła mój dobry nastrój, bo gdy zeszłam na dół od razu zapytała:

- Coś się stało? Jesteś jakaś tak inna? Jakbyś się zakochała.

- No bo jestem zakochana- zaraz jednak zorientowałam się, że nie powinnam tego mówić- już od jakiegoś czasu, przecież wiesz, że ja i Maciek.

Właśnie Maciek, dzwoniła do mnie wczoraj kilka razy, ale nie byłam w stanie z nim rozmawiać, zorientowałby się, że coś jest nie tak. Musze do niego oddzwonić. Zjadłam więc szybko śniadanie, i pobiegłam do góry. Nie zdąrzyłam jednak nawet wycisnąc numeru, a usłyszałam głos mamy, wołającej, że mam gościa. Zeszłam powoli na dół, i stanęłam jak wryta. W przedpokoju stał Maciek.

- Cześć. Co ty tu robisz?- zapytałam.

- Wróciłem, nie cieszysz się?- zapytał.

- Oczywiście, że się ciesze, zaskoczyłeś mnie po prostu.- powiedziałam oschle.

Podszedł przytulił mnie, chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się,

- Nie tutaj, wyjdźmy na zewnątrz. Założyłam buty i wyszłam z nim do ogrodu.

- No i jak było we Francji?- spytałam.

- Nic specjalnego, w sumie to nie mieliśmy nawet kiedy zwiedzać. Ciągle tylko treningi.- odpowiedział.

- Chyba nieźle dali wam tam w kość?- zaśmiałam się.

- Można wytrzymać. No ale wiedziałem, że musze to wytrzymać, jeśli chce jak najprędzej do ciebie wrócić- przejechał dłonią po moich włosach.

- Słuchaj, musze ci coś powiedzieć…- zaczełam, ale przerwał mi jego telefon.

- Przepraszam cię, muszę odebrać- powiedział.

- Sorry kochanie ale musze lecieć, trener organizuje jakieś nagłe spotkanie- powiedział.- Dokończymy to jutro okey?.

- Dobrze- odpowiedziałam.

- Spotkamy się wieczorem. Pa- pocałował mnie w policzek.- Kocham cię wiesz?- powiedział.

- Wiem.

Czułam się okropnie, jak ja miałam mu powiedzieć, że to koniec? Ale muszę to zrobić. Nie mam innego wyjścia. Cała ta sytuacja sprawiła, że czułam się fatalnie. Wróciłam więc do domu, włączyłam telewizor, wzięłam moje ukochane lody i próbowałam się zrelaksować. Usłyszłam dzwoniący telefon, wyciągłam komórke z kieszeni, i od razu poprawił mi się humor. To był Łukasz.

- Halo.

- Cześć mała- powiedział- co robisz?

- Odpoczywam, po ciężkim poranku- powiedziałam.

- A co coś się stało?

- Nie nic… Po prostu tęsknie.

- A za kim tak tęsknisz?- spytał.

- Za kimś wyjątkowym, kto obiecał mi wczoraj, że dzisiaj się spotkamy.

- No to muszę ci powiedzieć, że ten ktoś będzie czekał na ciebie tam gdzie ostatnio, o tej samej porze.

- No to w takim razie już mi się humor poprawił- odpowiedziałam z radością.

- No to do wieczora. Muszę już kończyć, zaraz wyjeżdżam z dostawą.

- Do wieczora- powiedziałam.

- A dokąd to się wybierasz wieczorem?- zapytała mama- pewnie wychodzicie gdzieś z Maćkiem?

Zaskoczyła mnie, nie zauważyłam nawet jak weszła. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy więc po prostu skłamałam:

- Tak, idę z Maćkiem.

- Musicie się pewnie sobą nacieszyć, wkońcu przez jakiś czas go nie było.- powiedziała.

- Tak, musimy. I wtedy przypomniało mi się, że naprawde umówiłam się z Maćkiem na wieczór. Powiedział przecież, że zobaczymy się wieczorem. Znów wpakowałam się w tarapaty, co teraz zrobić? Nie chciałam zaprzepaścić spotkania z Łukaszem, potrzebowałam go. Z drugiej strony chciałam zerwać dzisiaj z Maćkiem. Wkońcu napisałam do Maćka, że muszę się spotkać z Agą, w sprawie mojej osiemnastki. W odpowiedzi napisał: „ Spokojnie, ja i tak dzisiaj nie mógłbym, się wyrwać bo mamy takie małe przyjęcie z trenerem. Baw się dobrze. Zobaczymy się jutro.” Kamień spadł mi z serca, teraz mogłam już spokojnie spotkać się z Łukaszem.

***

Odliczałam minuty do tego wieczoru, i wkońcu się doczekałam. Łukasz czekał już na mnie, w tym samym miejscu co ostatnio. Znów wpatrywał się w wode, wyglądał pięknie, mogłabym tak patrzeć na niego godzinami.

- Cześć- usiadłam obok niego i pocałowałam go.

- Witaj! I co zrobiłaś to o co ostatnio cię prosiłem? Przemyślałaś to wszystko?- zapytał.

- Tak, i nie zmieniłam zdania. Chce z tobą być. A ty?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.- pocałował mnie- Chce żebyś była ze mną.

- A co z Moniką?- spytałam.

- Nic jak tylko wróci, postaram się jej to jakoś wytłumaczyć. Nie chce zrywać z nią przez telefon. To nie było by fair. Rozumiesz?

- Jasne- odparłąm opierając swoje czoło o jego.- W takim razie ja też zerwe z Maćkiem, może nie teraz od razu. Ale chce zrobić to jak najszybciej.

- I chyba musimy się na razie z tym ukrywać, twoja mama by się wściekła, gdyby się dowiedziała, a ja oficjalnie wciąż jestem z jeszcze z Moniką więc sama widzisz.- powiedział.

- Wiem, mogę się ukrywać, mogę robić wszystko. Byleby być z tobą- powiedziałam całując go.

- Oj mała- pocałował mnie w czoło, i przytulił.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, długo. Musieliśmy obgadać tyle rzeczy. Ja opowiadałam mu o moim życiu, o ojcu, on mi o sobie. Mogłabym spędzić z nim tam reszte życia. Ale nie było to możliwe.