poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Rozdział 13

Nadszedł poniedziałek, długo przeze mnie wyczekiwany. Dwa dni tylko z nim. Zdawałam sobie oczywiście sprawe z tego, że ona tam będzie musiał pracować, ale wiedziałam, że wieczory, noce będziemy spędzać razem. Wtedy po naszym ostatnim spotkaniu długo zastanawiałam się co powiedzieć mamie. Jednak znów z pomocą przybyła Agnieszka. Razem z Michałem jechali do ciotki, na kilka dni. Mamie sprzedałam więc wersje, że jade razem z nimi do ciotki Agnieszki, która mieszka w okolicach Krakowa. Mama oczywiście od razu się zgodziła, do tej pory całe wakacje spędziłam w domu, więc miałam prawo gdzieś wyjechać. Łukasz jechał już o szóstej. Aga mieli jechać później, ale za moją namową postanowili wyjechać wcześniej. Wkońcu musiałam wszystko dopracować, gdyby mama spotkała ich gdzieś przed wyjazdem, zważając na to że ja o szóstej wyszłam z domu, mogłaby się dokapować. Ale wszystko poszło po mojej myśli.

Łukasz czekał na mnie na przystanku. Spacerował po chodniku, gdy ja spokojnie zmierzałam w jebgo strone. Jednak gdy się do mnie obrócił i zobaczyłam ten jego uśmiech, nie mogłam się powstrzymać, rzuciałam torbę, wskoczyłam mu na biodra i zaczełam go całować.

- Hej- powiedział przerywając pocałunki- bałem się, że jednak nie przyjdziesz, że nie udało ci się nic wymyśleć, że...

- Ciii..- położyłam palec na jego ustach- Mówiłam ci, że chce spędzić z tobą choćby te dwa dni, że zrobie wszystko.- mówiłam szeptem.

- No i dotrzymałaś słowa- przytulił mnie. - Jedziemy- spytał- przed nami jakieś trzy godziny drogi.

- Jedziemy- odpowiedziałam- z tobą wszędzie- pocałowałam go jeszcze, a potem już jechaliśmy. Całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Opowiadaliśmy sobie na wzajem o naszym życiu, o tym o czym jeszcze nie zdążyliśmy porozmawiać. Czułam się wspaniali, mogłabym tak jechać z nim na koniec świata. Potrzebowałam tylko jego, nic więcej nie było mi do szczęścia potrzebne.

***

Gdy dojechaliśmy na miejsce było już południe. Kraków skąpany był w słońcu. Byłam tu już kilkanaście razy, i dobrze znałam to miejsce. Ale zawsze gdy wracałam w jego bramy i podobało mi się jeszcze bardziej. Pojechaliśmy do hotelu w którym mieliśmy zarezerwowany pokój. Może nie był to pięcio gwiazdkowy, luksusowy hotel, ale miał swój charakter. Był skromny a zarazem przytulny i miły. Dobrze się tu czułam. Łukasz wniósł nasze torby i wkońcu mogłam się do niego przytulić. Podeszłam do niego, zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie pocałowałam go.

- To co teraz zrobimy?- spytałam zalotnie.

- Najchętniej to bym tu z tobą został, ale za pół godziny muszę być u klienta- odpowiedział odwzajemniając moje pocałunki.

- Więc zostań. Jeden klient w tę, czy we wtę…- znów go pocałowałam.

- Gdybym był swoim szefem to nie wachałbym się ani chwili. Rzuciłbym go w cholere i został z tobą.- przygryzł moją wargę.- Ale szefem jest twoja mama, więc chyba nie mam wyjścia.- odpowiedział, pocałował mnie jeszcze, i wyszedł. Zawrócił jednak:

- wybierzemy się gdzieś jak wrócę okey? - powiedział, wychylając głowę zza drzwi.

- A o której wrócisz?- zapytałam

- Około 17, a więc tak o 18 możemy wychodzić. Muszę już lecieć- rzucił.

- Kocham cię wiesz?- powiedziałam, ale on zamknął za sobą drzwi. Myślałam, że nie słyszał, ale nagle wparował do pokoju, pocałował mnie, i powiedział:

- Ale ja ciebie mocniej- wyznał, i wyszedł pospiesznie.

Stałam tam i uśmiechałam się sama do siebie. Przez okno widziałam jak odjeżdża. Wzięłam więc torbę, klucze i wyszłam pospacerować trochę po mieście. Nakarmiłam gołębie, zwiedziłam znane mi uliczki, ulice i miejsca. Wróciłam do hotelu i wziełam długą, gorącą kąpiel. Założyłam zwiewną białą sukienkę, kremowe sandałki-rzymianki. Włosy rozpuściłam, i wpiełam w nie małą białą lilię. Gdy skończyłam się szykować, było wpół do szóstej, a Łukasza jeszcze nie było. Postanowiłam do niego zadzwonić. Czekałam właśnie aż odbierze, gdy usłyszałam klucz zgrzytający zamku.

- Już jestem, - podbiegł i pocałował mnie w czoło- przepraszam cie daj mi pięc minut- spojrzał na mnie i zamilkł,

- Ślicznie wyglądasz- powiedział

- Spóżniłeś się. Masz dziesięć minut żeby się naszykować, i ani sekundy więcej.- nakazałam mu palcem.

- Oj dobrze, dobrze. Nie wkurzaj się, po prostu musiałem dłużej zostać- tłumaczył się i cmoknął mnie w czoło.

- Zostało ci tylko dziewięc minut- powiedziałam rozbawiona.

- Przecież wiem że nie potrafiłabyś się na mnie gniewać.- uśmiechnął się i zniknął za drzwiami łazienki. Czekałam na niego dosłownie dziesięć minut. Szybko mu poszło, ale wyglądał świetnie. W sumie to wcale nie widziałm w nim tej 10 letniej różnicy pomiędzy nim a moimi rówieśnikami. Dla mnie był młody, i zabójczo przystojny.

- To co lecimy?- zapytał.

- Lecimy.- odpowiedziałam.

Wyszliśmy z hotelu, o objęci spacerowaliśmy po zapadającym w mrok Krakowie. Nie mieliśmy żadnego konkretnego celu, po prostu chodziliśmy, gadaliśmy, i przytulaliśmy się. Postanowiliśmy wkońcu zatrzymać się w jakiejś knajpce. Trwał tam właśnie wieczorek latynoamerykański. Moja ukochana muzyka, i ukochana salsa. Kochałam takie rytmy. W dużym, zielonym ogrodzie rozstawiony był parkiet, cały zapełniony w tańczących parach, a wokół nich świeciły się setki białych lampionów zawieszonych na krzakach, drzewkach.

- Chodź zatańczymy- pociągłam Łukasza za rękę.

- O nie! Ja nie umiem tańczyć- odpowiedział.

- No przestań. W sobotę umiałeś a teraz już nie?- spytałam z uśmiechem.

- To było co innego, wtedy byliśmy sami, a tu jest za dużo ludzi.- powiedział naburmuszony.

Nagle podleciał do mnie jakiś męźczyzna i porwał mnie do tańca. Nie był tutejszy, miał ciemną karnację, ale mówił po polsku.

- Taka ładna dziewczyna nie powinna stać i się nie bawić- mówił ze śmiesznym akcentem, pomijając poprawną składnie. Był zabawny i fantastycznie tańczył. Gdy spojrzałam na Łukasza widać było jak patrzy na nas z zazdrością popijając drinka. Z jednej strony pochlebiało mi to, był o mnie zazdrosny więc coś do mnie czuje. Z drugiej jednak, było mi go szkoda. No ale coż jak trochę pocierpi to nic mu się nie stanie. Potańczyłam chwile z Raulem, tak przedstawił mi się męźczyzna, gdy usłyszałam:

- Dobra już starczy, odbijany- powiedział Łukasz i klasnął w dłonie.

- Ooo już się nie wstydzisz?- zapytałam z rozbawieniem.

- Nie mogłem po prostu patrzeć jak ten typek pożera cię wzrokiem.- odrzekł.

- Czyżbyś był zazdrosny?- spytałam i gdy właśnie pochylił mnie ku ziemi.

- Tak jestem cholernie zazdrosny- odpowiedział stawiając mnie powrotem na ziemie i przyciągając do siebie. Spojrzałam mu w oczy i pocałowałam go. Potem już tylko tańczyliśmy. Był znakomitym tancerzem. Salse tańczył jak prawdziwy zawodowiec, w ogóle chyba dobrze czuł się w tych rytmach. Przez cały czas spoglądałam w jego oczy, były jak zwykle ogromne, niesamowite, nie ziemskie. Puścił do mnie delikatnie oczko, a ja uśmiechnęłam się i odwdzięczyłam się pocałunkiem. Nie wiem ile tak tańczyliśmy nieprzerwalnie całując się, ale w pewnej chwili powiedział:

- Wracajmy, chcę cię mieć już tylko dla siebie.

- Mhmm- zgodziłam się i oparłam swoje czoło o jego. Czułam, chciałam być z nim dziś naprawdę. Kiedyś zastanawiałam się czy można czuć, że to ten jedyny, ten właściwy. I tak można, teraz chciałam być już cała jego. Wracając do hotelu nie wypuszczał mnie z ramion. A wchodząc do pokoju już wciąż całowaliśmy się. Usiedliśmy na łóżko i całując się zaczełam rozpinać mu koszule.

- Poczekaj- powiedział- jesteś pewna, że tego chcesz- zapytał cicho.

- Kocham cię wiesz- domyślił się że tak, że jestem tego pewna. I gdy znów zaczęliśmy się całować, zadzwonił telefon.

- Cholera- zaklął.

- Odbierz, jest późno może to coś ważnego- powiedziałam.

-Halo- odebrał bez chęci telefon.

Byłam zła, że ktoś przeszkodził nam w takiej chwili, chciałam tego, zaczęło się tak wspaniale. Objęłam go w pasie i całując jego ramie czekałam aż skończy rozmawiać. Wreszcie odłożył telefon.

- Kochanie przepraszam cię, ale muszę na chwile jechać do tego klienta, coś mu się nie zgadza..- powiedział łapiąc mnie za podbródek.

- Wróć szybko dobrze? Będę na ciebie czekać.

- Jak najszybciej się da- pocałował mnie, założył powrotem koszule i wyszedł.

Czekając na niego wziełam prysznic i założyłam koszule Łukasza. Była już północ a jego wciąż nie było. Położyłam się więc i czekałam na niego, jednak nim się obejrzałam zasnełąm. Obudził mnie dopiero wracający Łukasz. Spojrzałam na zegarek, była druga.

- Zasnełam- powiedziałam przecierając zaspane oczy.

- Musiałem sprawdzić jeszcze raz towar i faktury, facet doczepił się, że chyba się pomyliłem… Zresztą nie ważne. Wiesz, że ślicznie ci w tej koszuli- powiedział tym swoim zawiadowskim głosikiem, i położył się obok mnie. Zaśmiałam się i wtuliłam w niego najmocniej jak tylko mogłam. Tak zasneliśmy…

____________________________________________________________________________________

Napisałam ten rozdział bo wcześniej wróciłam z pierwszego wyjazdu, i postanowiłam zostawić wam co do poczytania. Jutro jednak znów wyjeżdżam i wracam około 22 sierpnia. Postaram się dodać coś zaraz po powrocie ; D

Do zobaczenia ; )

5 komentarzy:

  1. ahhh cudownie!
    czekam tego 22 ;]

    zatracona-candy

    OdpowiedzUsuń
  2. super
    zapro do mnie : http://historiarose-daria17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. mam wrazenie, że łukasz ją zdradzi -.- nie wiem dlaczego xD

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na dalsze losy, mi tez się wydaję że ten Łukasz ją zdradza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi bardziej się wydaje że on nie zerwie z narzeczoną :)

    OdpowiedzUsuń