czwartek, 19 sierpnia 2010

Rozdział 15.

Łukasz mieszkał w małej kamienicy, podobnej do kilkunastu innych w tej okolicy. Mieszkała na drugim piętrze, w małym mieszkanku. Standardowy pokój, łazienka, kuchnia- kawalerskie mieszkanko. Jednak gdy otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka, od razu uderzyła mnie schludność tego mieszkania. Oczywiście nie było tu czyściutko jak w szpitalu, czego raczej się spodziewałam, ale było na prawde ładnie, i przestronnie. Dużo zdjęć oprawionych w ramki, na jednych jego rodzina, na innych jakieś krajobrazy, budynki, rzeczy. Podobało mi się tu.
- Sam robisz te wszystkie zdjęcia?- spytałam biorąc do ręki aparat leżący na komodzie.
- Od czasu do czasu pstrykam jakieś… Nic szczególnego.
- przestań, gdybym cię nie znała powiedziałabym, że jesteś zawodowcem.
- Chyba przesadzasz- zaśmiał się z kuchni, rozpakowując zakupy, które zrobiliśmy po drodze.- po prostu biore aparat ze sobą w różne miejsca, i jak coś mi się podoba to fotografuje.
- Fajnie, szkoda, że nie zabrałeś do Krakowa, przynajmniej miałabym ładne pamiątki.- powiedziałam zawiedzona wchodząc do kuchni.
- Mylisz się kochanie- zaśmiał się.- w Krakowi też miałem aparat, co prawda mniejszy, i mniej profesjonalny niż ten tutaj ale miałem.
- Ej no to pokaż mi zdjęcia.
- Nie wiem czy chcę żebyś widziała moją amatorską twórczość, bo zważając na twój wygurowany gust mogą…- recytował, zabawnym tonem.
- No przestań naprawde chcę je zobaczyć.- powiedziałam.
- No dobra ale najpierw wybieraj spagethhi czy lasagne?
- Ty umiesz gotować takie rzeczy?- zaśmiałam się.
- Ty jeszcze nie znasz moich możliwości.- pocałował mnie.
- No dobrze to niech będzie spagethi, a gdzie masz ten aparat?- spytałam.
- W torbie, w małej kieszące.
- Dziękuję- pocałowałam go i ukradłam kawałek pomidora który właśnie kroił.
Poszłam do salonu, w sumie to była to sypialnia, salon i gabinet w jednym, i zabrałam się za szukanie aparatu. O dziwo znalazłam go niemal od razu.
- Masz?- usłyszałam głos Łukasza dobiegający z kuchni.
- Mam, zobaczmy co tu stworzyłeś. Ale przecież tak w ogóle to nie widziałam żebyś robił jakiekolwiek zdjęcia?- spytałam zdając sobie z tego sprawe.
- Wiesz, że najlepsze fotki wychodzą wtedy gdy nie wiesz że jesteś fotografowany? No i właśnie ja tak zawsze robie.
- Yhyym- odpowiedziałam i usiadłam na kanapie. Gdy zaczełam przeglądać zdjęcia zdziwiłam się. Pierwsze zdjęcia z samochodu w drodze do Krakowa. Ja śpiąca na siedzeniu, czułam się dziwnie, ale zdjęcia na prawde były śliczne. Potem kilka fotek rynku, gołebi, przechodniów. Później znowu ja najpierw gdy tańcze w tej knajpce, z tym Latynosem, ale Latynosa na nich nie ma, jestem tylko ja. Potem zdjęcia robione gdy tańczymy razem z Łukaszem. Kto mógł je nam robić? Potem znów ja jak śpie w hotelowym pokoju, tego ranka gdy tak mi się przyglądał, następnie jak karmie gołebie, jak spacerujemy po rynku tuż przed wyjazdem. Zdałam sobie sprawe z tego, że jestem na 80% tych zdjęć, i nawet o tym nie wiedziałam.
- Co tam tak cicho? Nie podobają ci się?- zawołał z kuchni Łukasz.
- Nie- zaprzeczyłam, wchodząc do kuchni z aparatem w ręku- tylko dlaczego prawie ciągle jestem tu ja?- spytałam.
- Mówiłem ci przecież, że fotografuje to co mi się podoba.- powiedział odwracając się do mnie, i opierając o kuchenny blat. Nie wiem czemu ale podeszłam do niego i po prostu go pocałowałam, włożyłam w to wszystkie moje siły i uczucia.
- a to za co?- spytał
- Za nic, za to że cię kocham- powiedziałam i znowu zaczęliśmy się całować. Czułam się niesamowicie, wiedziałam, że nie potrzebuje niczego, tylko jego. Wystarczy że jesteśmy razem a ja już jestem najszczęśliwsza na świecie.
- Chyba coś się przypala- powiedziałam odrywając się w końcu od niego.
- Chyba nasza kolacja- powiedział- widzisz rozkojarzyłaś mnie- powiedział całując mnie w nos, i zaczął ratować naszą kolację. A ja zaczełam robić zdjęcia, jemu, nam. Bawiliśmy się przy tym naprawde doborowo. Gdy zjedliśmy już kolację, usiedliśmy przy jego laptopie, i zaczeliśmy je oglądać. Łukasz po kolei zgrywał zdjęcia, a ja siedząc na jego kolanach obserwowałam jego zmagania. Gdy oglądaliśmy te z naszych poczynań w kuchni, płakaliśmy ze śmiechu.
- Może zgrasz mi je na płytę, będę miała do czego wracać jak cię nie będzie przy mnie?- spytałam.
- Jeśli tak bardzo chcesz- uśmiechnął się.
- Tak bardzo chcę- zeszłam z jego kolana- to ty mi tu ładnie zgraj a ja idę zadzwonić do Agi, końcu zbliża się już 22.
- Okej.- odpowiedział.
Agnieszka mieli jeszcze jakieś 45 minut drogi przed sobą. Ucieszyłam się nawet, w końcu mogliśmy jeszcze trochę ze sobą pobyć. Gdy podeszłam do Łukasza zauważyłam, wydrukowane niektóre zdjęcia.
- Proszę, teraz możesz nas sobie nawet powiesić- powiedział dając mi do ręki dużą, wydrukowaną fotografie naszych twarzy.
- Muaaa- dałam mu całusa- dziękuje bardzo.
- A ja powiesze sobie to, moje ulubione.- wtedy pokazał mi zdjęcie mnie, jak śpie, to było tam w tym hotelu. Wtedy gdy budząc się od razu natknęłam się na jego wzrok spoczywający na mojej twarzy. Nigdy nie pomyślałabym że mogę wyglądać tak.. ładnie, korzystnie. To jego zasługa.
- Jest śliczne powiedziałam wpatrując się w fotografie. Dziękuje ci za wszystko wiesz. Za te dni, za kolację, za zdjęcia, za wszystko.
- Nie to ja dziękuje tobie- powiedział, a potem podszedł przytulił mnie i pocałował.
- Kurcze tak mi się nie chcę, ale musimy już jechać wiesz.
- Wiem, niestety wiem- powiedział z żalem.

5 komentarzy:

  1. Łee czemu takie krótkie ? :p pisz następne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Superr..! Tylko krótkie jakieś ,dodaj jeszcze coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) nie moge sie doczekac nastepnego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. mmhhhhhhhhhhhh boskie!!!
    zatracona-candy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział! Zapraszam do mnie liczę na komentarze! http://historiarose-daria17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń